Читать онлайн книгу "Upragniona"

Upragniona
Morgan Rice


Wampirzych DziennikГіw #10
W UPRAGNIONYM (drugiej części cyklu Dziedzictwa Wampirów), szesnastoletnia Scarlet usilnie stara się dowiedzieć, czym dokładnie się staje. Jej nieobliczalne zachowanie zraziło do niej jej sympatię, Blake’a i teraz Scarlet usiłuje mu to wynagrodzić oraz sprawić, by ją zrozumiał. Problem jednak w tym, że sama nie rozumie, co się z nią dzieje. W tym samym czasie w życie Scarlet wkracza Sage, tajemniczy nowy chłopak w szkole. Ich ścieżki przeplatają się ze sobą i choć Scarlet stara się tego unikać, Sage nie odstępuje jej na krok, pomimo obiekcji najlepszej przyjaciółki Scarlet − Marii, która jest święcie przekonana, że Scarlet stara się przywłaszczyć go sobie. Sage porywa Scarlet i zabiera w swój świat, poza bramy rodzinnej historycznej rezydencji nad rzeką. W miarę jak ich związek się pogłębia, Scarlet poznaje tajemniczą przeszłość Sage’a, jego rodzinę i sekrety, które skrywają. Spędzają romantyczne chwile, jedne z najcudowniejszych, jakie Scarlet potrafi sobie wyobrazić, na ustronnej wyspie leżącej wśród wód rzeki Hudson. Scarlet nabiera przekonania, że znalazła miłość swego życia. Ale wówczas poznaje druzgocącą prawdę, największą tajemnicę Sage’a: on również nie jest człowiekiem i pozostało mu zaledwie kilka tygodni życia. Niefortunnie, właśnie w chwili, kiedy przeznaczenie postawiło na drodze Scarlet miłość jej życia, wydaje się, że niedługo ją jej odbierze. Kiedy Scarlet wraca na szkolne prywatki poprzedzające wielką zabawę, wdaje się w kłótnię ze swymi przyjaciółkami, które wyrzucają ją z grupy. Jednocześnie Vivian nastawia najpopularniejsze dziewczyny w szkole przeciwko niej i sprawia, że jej życie zamienia się w piekło, co doprowadza do nieuniknionej konfrontacji. Scarlet zmuszona jest do wymykania się z domu, co tylko pogarsza jej stosunki z rodzicami. Wkrótce uświadamia sobie, że ze wszech stron czuje coraz większą presję. Jedynym światłem w jej życiu pozostaje Sage. Ale on wciąż skrywa jakieś tajemnice, a na horyzoncie znów pojawia się Blake – zdecydowany walczyć o nią. W międzyczasie, Caitlin z determinacją poszukuje sposobu na odwrócenie przemiany Scarlet w wampira. To, co odkrywa, zmusza ją do podjęcia wyprawy w poszukiwaniu antidotum, głęboko w samym sercu bibliotek i księgarń z rzadkimi okazami książek. Nie spocznie, póki nie zdobędzie lekarstwa. Ale może być już na to za późno. Scarlet przechodzi szybką przemianę, ledwie potrafi zapanować nad tym, czym się staje. Chce sformalizować związek z Sagem – lecz los zdaje się uparcie prowadzić ich do rozstania. W kulminacyjnym momencie książki, pełnym wartkiej akcji i szokującego zwrotu wydarzeń, Scarlet staje przed monumentalnym wyborem – który już na zawsze zmieni oblicze świata. Jak wiele będzie gotowa poświęcić dla miłości?





Morgan Rice

Upragniona (CzД™Е›Д‡ 10 DziennikГіw WampirГіw)





PrzekЕ‚ad: MichaЕ‚ GЕ‚uszak




O autorce

Morgan Rice plasuje siД™ na samym szczycie listy USA Today najpopularniejszych autorГіw powieЕ›ci dla mЕ‚odzieЕјy. Morgan jest autorkД… bestsellerowego cyklu fantasy KRД„G CZARNOKSIД?Е»NIKA, zЕ‚oЕјonego z siedemnastu ksiД…Ејek; bestsellerowej serii WAMPIRZE DZIENNIKI, zЕ‚oЕјonej, do tej pory, z jedenastu ksiД…Ејek; bestsellerowego cyklu thrillerГіw post-apokaliptycznych THE SURVIVAL TRILOGY, zЕ‚oЕјonego, do tej pory, z dwГіch ksiД…Ејek; oraz najnowszej serii fantasy KRГ“LOWIE I CZARNOKSIД?Е»NICY, skЕ‚adajД…cej siД™ z dwГіch czД™Е›ci (kolejne w trakcie pisania). PowieЕ›ci Morgan dostД™pne sД… w wersjach audio i drukowanej, w ponad 25 jД™zykach.

Morgan czeka na wiadomoЕ›Д‡ od Ciebie. OdwiedЕє jej stronД™ internetowД… www.morganricebooks.com (http://www.morganricebooks.com/) i doЕ‚Д…cz do listy mailingowej, a otrzymasz bezpЕ‚atnД… ksiД…ЕјkД™, darmowe prezenty, darmowД… aplikacjД™ do pobrania i dostД™p do najnowszych informacji. DoЕ‚Д…cz do nas na Facebooku i Twitterze i pozostaЕ„ z nami w kontakcie!



Wybrane komentarze Wampirzych DziennikГіw

Rywal ZMIERZCHU oraz PAMIД?TNIKГ“W WAMPIRГ“W. Nie bД™dziesz mГіgЕ‚ oprzeД‡ siД™ chД™ci czytania do ostatniej strony. JeЕ›li jesteЕ› miЕ‚oЕ›nikiem przygody, romansu i wampirГіw to ta ksiД…Ејka jest wЕ‚aЕ›nie dla ciebie!



    – Vampirebooksite.com (komentarz dotyczący Przemienionej)

Rice udaje się wciągnąć czytelnika w akcję już od pierwszych stron, wykorzystując genialną narrację wykraczającą daleko poza zwykłe opisy sytuacji… PRZEMIENIONA to dobrze napisana książka, którą bardzo szybko się czyta,



    – Black Lagoon Reviews (komentarz dotyczącyPrzemienionej)

Idealna opowieść dla młodych czytelników. Morgan Rice zrobiła świetną robotę budując niezwykły ciąg zdarzeń… Orzeźwiająca i niepowtarzalna. Skupia się wokół jednej dziewczyny… jednej niezwykłej dziewczyny! Wydarzenia zmieniają się w wyjątkowo szybkim tempie. Łatwo się czyta. Zalecany nadzór rodzicielski.



    – The Romance Reviews (komentarz dotyczący Przemienionej)

Zawładnęła moją uwagą od samego początku i do końca to się nie zmieniło… To historia o zadziwiającej przygodzie, wartkiej i pełnej akcji od samego początku. Nie ma tu miejsca na nudę.



    – Paranormal Romance Guild (komentarz dotyczący Przemienionej)

Kipi akcjД…, romansem, przygodД… i suspensem. SiД™gnij po niД… i zakochaj siД™ na nowo.



    – vampirebooksite.com (komentarz dotyczący Przemienionej)

Wspaniała fabuła. To ten rodzaj książki, którą ciężko odłożyć w nocy. Zakończona tak nieoczekiwanym i spektakularnym akcentem, iż będziesz natychmiast chciał kupić drugą część, tylko po to, aby zobaczyć, co będzie dalej.



    – The Dallas Examiner (komentarz dotyczący Kochany)

Morgan Rice udowadnia kolejny już raz, że jest szalenie utalentowaną autorką opowiadań… Jej książki podobają się szerokiemu gronu odbiorców łącznie z młodszymi fanami gatunku fantasy i opowieści o wampirach. Kończy się niespodziewanym akcentem, który pozostawia czytelnika w szoku.



    – The Romance Reviews (komentarz dotyczący Kochany)



KsiД…Ејki autorstwa Morgan Rice

KRГ“LOWIE I CZARNOKSIД?Е»NICY

POWRГ“T SMOKГ“W (CzД™Е›Д‡ #1)

POWRГ“T WALECZNYCH (CzД™Е›Д‡ #2)

POTД?GA HONORU (CzД™Е›Д‡ #3)

KUЕ№NIA MД?STWA (CzД™Е›Д‡ #4)

KRГ“LESTWO CIENI (CzД™Е›Д‡ #5)

NOC ЕљMAЕЃKГ“W (CzД™Е›Д‡ #6)



KRД„G CZARNOKSIД?Е»NIKA

WYPRAWA BOHATERГ“W (CZД?ЕљД† 1)

MARSZ WЕЃADCГ“W (CZД?ЕљД† 2)

LOS SMOKГ“W (CZД?ЕљД† 3)

ZEW HONORU (CZД?ЕљД† 4)

BLASK CHWAЕЃY (CZД?ЕљД† 5)

SZARЕ»A WALECZNYCH (CZД?ЕљД† 6)

RYTUAЕЃ MIECZY (CZД?ЕљД† 7)

OFIARA BRONI (CZД?ЕљД† 8)

NIEBO ZAKLД?Д† (CZД?ЕљД† 9)

MORZE TARCZ (CZД?ЕљД† 10)

Е»ELAZNE RZД„DY (CZД?ЕљД† 11)

KRAINA OGNIA (CZД?ЕљД† 12)

RZД„DY KRГ“LOWYCH (CZД?ЕљД† 13)

PRZYSIД?GA BRACI (CZД?ЕљД† 14)

SEN ЕљMIERTELNIKГ“WВ  (CZД?ЕљД† 15)

POTYCZKI RYCERZY (CZД?ЕљД† 16)

ЕљMIERTELNA BITWA (CZД?ЕљД† 17)



THE SURVIVAL TRILOGY

ARENA ONE: SLAVERSUNNERS (CZД?ЕљД† 1)

ARENA TWO (CZД?ЕљД† 2)



WAMPIRZYCH DZIENNIKГ“W

PRZEMIENIONA (CZД?ЕљД† 1)

KOCHANY (CZД?ЕљД† 2)

ZDRADZONA (CZД?ЕљД† 3)

PRZEZNACZONA (CZД?ЕљД† 4)

POЕ»Д„DANA (CZД?ЕљД† 5

ZARД?CZONA (CZД?ЕљД† 6)

ZAЕљLUBIONA (CZД?ЕљД† 7)

ODNALEZIONA (CZД?ЕљД† 8)

WSKRZESZONA (CZД?ЕљД† 9)

UPRAGNIONA (CZД?ЕљД† 10)

NAZNACZONA (CZД?ЕљД† 11)












PosЕ‚uchajВ  cyklu Wampirze Dzienniki w formacie audio!


Copyright В© 2012 Morgan Rice

Wszelkie prawa zastrzeżone. Poza wyjątkami dopuszczonymi na mocy amerykańskiej ustawy o prawie autorskim z 1976 roku, żadna część tej publikacji nie może być powielana, rozpowszechniana, ani przekazywana w jakiejkolwiek formie lub w jakikolwiek sposób, ani przechowywana w bazie danych lub systemie wyszukiwania informacji bez wcześniejszej zgody autora.

Niniejsza publikacja elektroniczna została dopuszczona do wykorzystania wyłącznie na użytek własny. Nie podlega odsprzedaży ani nie może stanowić przedmiotu darowizny, w którym to przypadku należy zakupić osobny egzemplarz dla każdej kolejnej osoby. Jeśli publikacja została zakupiona na użytek osoby trzeciej, należy zwrócić ją i zakupić własną kopię. Dziękujemy za okazanie szacunku dla ciężkiej pracy autorki publikacji.

Niniejsza praca jest dzieЕ‚em fikcji. Wszelkie nazwy, postaci, miejsca i wydarzenia sД… wytworem wyobraЕєni autorki. Wszelkie podobieЕ„stwo do osГіb prawdziwych jest caЕ‚kowicie przypadkowe i niezamierzone.


– Błogosławiona, o! błogosławiona
Po dwakroć nocy! Ale czy to wszystko,
DziejД…c siД™ w nocy nie jest marД… tylko?
Co tak lubego może–ż być istotnym?

    —William Shakespeare, Romeo i Julia






ROZDZIAЕЃ PIERWSZY


Caitlin Paine pędziła po West Side Highway zdecydowana dotrzeć do Cloisters przed zamknięciem. W jej głowie roiło się od różnych myśli. Zastanawiała się nad tym wszystkim, co trapiło Scarlet – zmartwieniami, które nie powinny dotyczyć żadnego nastolatka. Scarlet zmieniała się. Caitlin była tego pewna. Nie była już tylko zwykłym człowiekiem i każdego dnia było coraz gorzej. Caitlin wyczuwała, że córka staje się tym, czy Caitlin sama była w przeszłości: wampirem.

Oczywiście Caitlin nie miała osobistych wspomnień z okresu, kiedy była wampirem; jednakże, biorąc pod uwagę to, o czym przeczytała w dzienniku, który odkryła na strychu – jej wampirzym pamiętniku – czuła, że to wszystko działo się naprawdę. Jeżeli dziennik był prawdziwy, a przeczuwała, że tak, to kiedyś w przeszłości sama była wampirem; w jakiś sposób skończyła tu, w tych czasach, prowadząc zwyczajne życie w zwyczajnej rodzinie, bez jakichkolwiek wspomnień o przeszłości.

I tylko jedna rzecz siД™ nie zgadzaЕ‚a, jej rodzinie daleko byЕ‚o do tej zwyczajnoЕ›ci. Jej Ејyciu daleko byЕ‚o do normalnoЕ›ci. Jej cГіrka w jakiЕ› sposГіb stawaЕ‚a siД™ kimЕ›, kim ona sama kiedyЕ› byЕ‚a.

PoЕјaЕ‚owaЕ‚a, po raz milionowy, Ејe znalazЕ‚a ten dziennik. MiaЕ‚a wraЕјenie, Ејe jego odkrycie byЕ‚o niczym otwarcie puszki Pandory, czymЕ›, co wywoЕ‚aЕ‚o ten koszmarny ciД…g wydarzeЕ„. Rozpaczliwie pragnД™Е‚a, by wszystko wrГіciЕ‚o do normy.

Musiała poznać odpowiedzi. Musiała całkowicie upewnić się, że to wszystko było autentyczne. Jeśli nie była w stanie sprawić, by wszystko na powrót stało się normalne, to przynajmniej chciała dowiedzieć się czegoś więcej na temat tego, co działo się ze Scarlet. I dowiedzieć się, czy istniał jakikolwiek sposób, by temu zaradzić.

Prowadząc dalej, wróciła myślami do białych kruków, które znalazła w bibliotece. A zwłaszcza tego rzadkiego woluminu i wydartej połowy stronicy. Pomyślała o antycznym rytuale, tym spisanym po łacinie i lekarstwie na wampiryzm. Ponownie zaczęła się zastanawiać, czy to mogło być prawdziwe. A może po prostu była to scheda folkloru? Taka ludowa mądrość?

Każdy poważny uczony oczywiście obstawałby za taką wersją. Po części ona również chciała to zignorować. Ale z drugiej strony coś w niej tkwiło przy tym, kurczowo trzymało się tej ostatniej, możliwej nadziei na ocalenie Scarlet. Po raz kolejny przyszło jej do głowy pytanie, jak w ogóle miała znaleźć pozostałą połowę strony. Pochodziła z jednego z najstarszych istniejących białych kruków i nawet jeśli udałoby się jej w jakiś sposób wyśledzić inną istniejąca kopię tej książki, jakie były szanse na to, że pozostała połowa strony wciąż się tam znajduje? Jakby nie było, ktoś wydarł pół strony najprawdopodobniej w celu ukrycia jej. Ale przed kim? Przed czym? Tajemnica jedynie stawała się bardziej zawikłana.

Zamiast tego postanowiła skupić się na własnym dzienniku, napisanym wieki temu jej własnoręcznym pismem; na własnym opisie klanu wampirów żyjących pod gmachem Cloisters. Wspomniał o ukrytej komnacie wiodącej do siedziby klanu, głęboko pod ziemią, na niższych kondygnacjach. Musiała wiedzieć, czy to prawda. Czy istniał jakiś znak, jakikolwiek ślad, który uwiarygodniłby przedmiot jej rozmyślań, pozwolił, by śmiało ruszyła dalej. Jeśli jednak nie było tam żadnych śladów, wówczas mogłaby podważyć rzetelność całego jej dziennika.

ZjechaЕ‚a z autostrady, przejechaЕ‚a wijД…cД… siД™ drogД… przez Fort Tryon Park i zjechaЕ‚a w kierunku gЕ‚Гіwnego wejЕ›cia do Cloisters. WjechaЕ‚a na wД…ski, wijД…cy siД™ podjazd i w koЕ„cu zaparkowaЕ‚a przed olbrzymia budowlД….

Kiedy wysiadła, znieruchomiała i podniosła wzrok; z jakiegoś powodu miejsce to wydało się jej uderzająco znajome, jakby pełniło jakąś ważną rolę w jej życiu. Nie mogła zrozumieć, z jakiego powodu, ponieważ jak dotąd odwiedziła je może ze dwa razy. Chyba, że wszystko w jej dzienniku było prawdą. Czy to, co teraz odczuwała, było prawdziwe? A może po prostu było to jej pobożne życzenie?

PospieszyЕ‚a przez sklepione drzwi wejЕ›ciowe do Е›rodka kamiennej, Е›redniowiecznej budowli, w gГіrД™ dЕ‚ugД… pochylniД…, a potem dЕ‚ugim, wД…skim korytarzem. W koЕ„cu dotarЕ‚a do gЕ‚Гіwnego wejЕ›cia, zapЕ‚aciЕ‚a za wstД™p i ruszyЕ‚a kolejnym korytarzem. Po prawej minД™Е‚a niewielki dziedziniec z licznymi Е‚ukami, poЕ›rodku ktГіrego znajdowaЕ‚ siД™ Е›redniowieczny ogrГіd. Jesienne listowie drgaЕ‚o na wietrze. ByЕ‚o popoЕ‚udnie, kolejny dzieЕ„ tygodnia, i caЕ‚e to miejsce Е›wieciЕ‚o pustkami. MiaЕ‚a wraЕјenie jakby caЕ‚e naleЕјaЕ‚o do niej.

Przynajmniej do chwili, kiedy usłyszała muzykę. Najpierw był to tylko czyjś głos – potem kilka głosów. Śpiewały. Niewielki chór intonował pradawne śpiewy. Nie potrafiła zdecydować, czy było to na żywo, czy jakieś nagranie. Stała jak sparaliżowana, słuchając niebiańskich głosów rozchodzących się echem po niewielkim zamku. Miała wrażenie, jakby przeniosła się w inny czas i inne miejsce.

Wiedziała, że przyszła tu, by wykonać pewne zadanie, ale musiała sprawdzić, skąd dochodziła ta muzyka. Skręciła w kolejny korytarz i podążyła za dźwiękiem. Weszła przez niewielkie, sklepione, wiekowe drzwi i znalazła się w kaplicy z pnącym się wysoko stropem i licznymi witrażami. Ku swemu zaskoczeniu dostrzegła stojący przed nią sześcioosobowy chórek starszych kobiet i mężczyzn ubranych w białe szaty. Stali odwróceni w kierunku pustej komnaty, spoglądając w dół na nuty i śpiewali.

GregoriaЕ„skie choraЕ‚y. ZauwaЕјyЕ‚a oznakowanie, ogromny plakat reklamujД…cy koncert, ktГіry odbywaЕ‚ siД™ tu tego popoЕ‚udnia. ZdaЕ‚a sobie sprawД™, Ејe natknД™Е‚a siД™ na pokaz na Ејywo. A mimo to byЕ‚a jedynД… osobД… w pomieszczeniu. Najwidoczniej nikt inny nie wiedziaЕ‚ o nim.

Zamknęła oczy i wsłuchała się w melodię. Była taka piękna i przejmująca, że Caitlin nie mogła się od niej oderwać. Otworzyła oczy i rozejrzała się dokoła po średniowiecznych murach i wystroju. Poczuła się nawet jeszcze bardziej oderwana od rzeczywistości. Gdzie trafiła?

Pieśń dobiegła nareszcie końca i Caitlin odwróciła się i wyszła, starając się odzyskać kontakt z rzeczywistością.

Pospieszyła korytarzem i dotarła do kamiennych schodów. Zeszła po wijących się w dół ku niższym kondygnacjom klasztoru stopniach, z coraz mocniej bijącym sercem. Miejsce to sprawiało niesamowicie znajome wrażenie, jakby tu już kiedyś przebywała. Nie mogła tego zrozumieć.

RuszyЕ‚a pospiesznie niЕјszД… kondygnacjД…, pamiД™tajД…c jej opis zawarty w jednym z wpisГіw do swego dziennika. PrzypomniaЕ‚a teЕј sobie wzmiankД™ o przejЕ›ciu, tajemniczym portalu, ktГіry prowadziЕ‚ w dГіЕ‚ do podziemi, do klanu Caleba.

Jej podekscytowanie pogЕ‚Д™biЕ‚o siД™ jeszcze bardziej, kiedy po lewej stronie dostrzegЕ‚a odgrodzony linД… obszar, na ktГіrym znajdowaЕ‚y siД™ idealnie zachowane stare schody. ProwadziЕ‚y w gГіrД™ pod sam strop. Lecz donikД…d. ByЕ‚y po prostu artefaktem, czД™Е›ciД… wystawy. Takie same, jak te opisane w jej dzienniku.

Miały też niewielkie drewniane wierzeje, które skrywały ich niższą część i Caitlin nie była w stanie zobaczyć, czy schody wiodły niżej, na kolejną kondygnację. Były odgrodzone i nie mogła w żaden sposób dostać się w ich pobliże.

Musiała jednak wiedzieć. Jeśli prowadziły niżej, wówczas wszystko to, co napisała było prawdą. A nie zwykłym wymysłem.

SpojrzaЕ‚a w obydwie strony i dostrzegЕ‚a straЕјnika w odlegЕ‚ym kraЕ„cu sali. DrzemaЕ‚ akurat.

Wiedziała, że przekraczając linę, mogła wpakować się w tarapaty – może nawet zostać aresztowaną. Ale musiała wiedzieć. Musiała to zrobić szybko.

Nagle przeszЕ‚a nad aksamitnД… linД… i podeszЕ‚a do schodГіw.

Niemal natychmiast odezwaЕ‚ siД™ alarm, przeszywajД…c powietrze przeraЕєliwym piskiem.

– HEJ PANIUSIU! – wrzasnął strażnik.

ZaczД…Е‚ biec w jej kierunku. Alarm wyЕ‚ przeraЕєliwie, a jej serce waliЕ‚o mocno w piersiach.

Ale było już za późno. Nie mogła zawrócić. Musiała wiedzieć. Przekraczając linę i bezczeszcząc muzealną wystawę, naruszając jakiekolwiek przepisy – a zwłaszcza, jeśli chodziło o historię i artefakty − postąpiła całkowicie wbrew swej naturze. Ale nie miała wyboru. Na szali było życie Scarlet.

DotarЕ‚a do schodГіw i chwyciЕ‚a Е›redniowiecznД…, drewnianД… klamkД™. NaparЕ‚a na niД….

Drzwi otworzyЕ‚y siД™ i w tym samym momencie Caitlin zobaczyЕ‚a, dokД…d prowadziЕ‚y.

DonikД…d. KoЕ„czyЕ‚y siД™ na posadzce. ByЕ‚y atrapД…. Zwyczajnym eksponatem i nic ponadto.

Serce jej zamarЕ‚o. PoczuЕ‚a siД™ zawiedziona. Nie byЕ‚o tu Ејadnej podziemnej komnaty. Е»adnej klapy w podЕ‚odze. Niczego takiego. Zgodnie z tym, co gЕ‚osiЕ‚ opis wystawy, byЕ‚y to zwykЕ‚e schody i nic poza tym. Artefakt. Wiekowy relikt. KЕ‚amstwo. Wszystko to jedno, wielkie kЕ‚amstwo.

Nagle poczuЕ‚a szorstkie dЕ‚onie, ktГіre chwyciЕ‚y jД… od tyЕ‚u i pociД…gnД™Е‚y za sobД…, wywindowaЕ‚y w gГіrД™ nad aksamitnД… linД™ i postawiЕ‚y po drugiej stronie na ziemi.

– Co pani wyprawia? – wydarł się na nią inny strażnik, kiedy dotarł do niej i pomógł odciągać ją w tył.

– Przepraszam – powiedziała, starając się naprędce coś wymyśleć. – Ja… hm… zgubiłam kolczyk. Spadł i odbił się od podłogi. Myślałam, że właśnie tam poleciał. Tylko go szukałam.

– Droga pani, to muzeum! – odszepnął strażnik, cały czerwony na twarzy. – Nie może pani przekraczać barierek ot tak sobie. Ani niczego dotykać!

– Tak mi przykro – powiedziała z zaschniętym gardłem. Modliła się, żeby tylko jej nie aresztowali. A mogli to zrobić, dobrze o tym wiedziała.

DwГіch straЕјnikГіw spojrzaЕ‚o po sobie, jakby debatujД…c.

W koЕ„cu jeden powiedziaЕ‚

– Niech pani już idzie!

PopchnД…Е‚ jД…, a Caitlin pospiesznie ruszyЕ‚a przed siebie korytarzem, odetchnД…wszy z ulgД…. ZauwaЕјyЕ‚a otwarte drzwi prowadzД…ce na zewnД…trz na niЕјszy taras i wybiegЕ‚a przez nie.

ZnalazЕ‚a siД™ na niЕјszym tarasie, w chЕ‚odnym, paЕєdziernikowym powietrzu. Jej serce wciД…Еј mocno waliЕ‚o. ByЕ‚a bardzo szczД™Е›liwa, Ејe juЕј stamtД…d wyszЕ‚a. Ale jednoczeЕ›nie byЕ‚a teЕј przybita. Czy jej dziennik byЕ‚ jedynie wytworem wyobraЕєni? Czy nic z tego nie byЕ‚o prawdД…? Czy wszystko sobie wymyЕ›liЕ‚a?

Lecz w takim razie jak wytłumaczyć reakcję Aidena?

PrzeszЕ‚a brukowany taras, minД™Е‚a kolejny ogrГіd, tym razem wypeЕ‚niony niewielkimi drzewkami owocowymi. SzЕ‚a dalej, aЕј dotarЕ‚a do marmurowych blanek. OparЕ‚a siД™ o nie i rozejrzaЕ‚a; w oddali dostrzegЕ‚a rzekД™ Hudson, ktГіra bЕ‚yszczaЕ‚a w Е›wietle pГіЕєnopopoЕ‚udniowego sЕ‚oЕ„ca.

Nagle obróciła się, spodziewając się z jakiegoś powodu zobaczyć Caleba stojącego tuż bok. Z jakiegoś powodu odnosiła wrażenie, że już tu kiedyś była, stała na tym tarasie razem z Calebem. To nie miało żadnego sensu. Czyżby traciła rozum?

Teraz juЕј nie byЕ‚a tego taka pewna.




ROZDZIAЕЃ DRUGI


Scarlet wpadła do swego pokoju, zanosząc się histerycznym płaczem, i zatrzasnęła za sobą drzwi. Biegła całą drogę znad rzeki do domu i nie przestawała płakać. Nie rozumiała, co się z nią dzieje. W myślach wciąż na nowo powracała do tej chwili, kiedy dostrzegła pulsującą krew w szyi Blake’a, kiedy poczuła to pragnienie, tę chęć zatopienia w niej swych zębów. Nakarmienia się nim.

Co siД™ z niД… dziaЕ‚o? ByЕ‚a jakimЕ› dziwadЕ‚em? Dlaczego poczuЕ‚a siД™ w ten sposГіb? I dlaczego wЕ‚aЕ›nie wtedy? Akurat kiedy po raz pierwszy siД™ pocaЕ‚owali?

Teraz, kiedy zostawiła to miejsce za sobą, z trudem przychodziło jej przywołanie tych samych uczuć, tego samego wrażenia, które wtedy przepełniło jej ciało – i z każdą mijającą chwilą odchodziło coraz dalej. Czuła, że jej ciało wróciło do normy. Czy była to zaledwie ulotna chwila? Czy był to jakiś dziwaczny, jednorazowy odlot, który przytrafił się jej i już nigdy nie miał się powtórzyć?

Rozpaczliwie pragnęła w to wierzyć. Jednak, gdzieś w głębi serca, czuła, że było inaczej. Owo wrażenie było tak silne, było czymś, czego nigdy w życiu nie potrafiłaby zapomnieć. Gdyby poddała się mu, została tam jeszcze jedną sekundę dłużej, była pewna, że Blake byłby już teraz martwy.

Mimowolnie cofnęła się myślami do tamtego dnia, kiedy wróciła do domu chora. Kiedy wybiegła z domu. I nie pamiętała, co wydarzyło się później, gdzie była. Jak obudziła się w szpitalu. Jak jej mama była zmartwiona, wystraszona…

Teraz to wszystko wypełzło na pierwszy plan. Mama chciała, by Scarlet przebadało więcej lekarzy, by przeszła dodatkowe badania. A potem miała spotkać się z księdzem. Czyżby coś podejrzewała? Czy właśnie to sugerowała? Czy sądziła, że Scarlet stawała się wampirem?

Serce Scarlet biło mocno, kiedy tak siedziała w swoim pokoju zwinięta w kłębek na ulubionym fotelu. Ruth położyła pyszczek na jej kolanie, a Scarlet nachyliła się i pogłaskała ją. Ale w jej oczach wciąż były łzy. Była zszokowana, wstrząśnięta. Przerażona myślą, że jest chora, że ma jakiegoś rodzaju chorobę – a może coś gorszego. Wiedziała oczywiście, że to niedorzeczne, dokąd prowadzą ją te rozmyślania. Ale odważyła się brnąć dalej. Zastanawiać się nad tym uczuciem, które nią zawładnęło, kiedy chciała ugryźć go w szyję. Wrażeniem, które obudziło się w jej obydwu siekaczach. Jej pragnieniem zaspokojenia głodu. Czy to było możliwe?

Czy jest wampirem?

Czy wampiry rzeczywiЕ›cie istniejД…?

Sięgnęła po swój komputer, otworzyła go i wygooglowała. Musiała wiedzieć.

Wpisała „wampir” w Wikipedii i zaczęła czytać:



Pojęcie wampiryzmu istnieje od tysięcy lat; kultury takie jak mezopotamska, hebrajska, starożytna grecka czy rzymska obfitowały w opowieści o demonach i duchach uznawanych za prekursorów współczesnego wampira. Jednakże, pomimo występowania przypadków wampiro-podobnych stworzeń w tych starożytnych cywilizacjach, folklorystyczny obraz istoty, którą obecnie utożsamiamy z wampirem pochodzi niemal wyłącznie z południowo-wschodniej części Europy, jej wczesnych lat osiemnastego wieku, kiedy to ustnie przekazywane tradycje wielu etnicznych grup tego regionu zostały spisane i opublikowane. W większości przypadków wampiry to powracające duchy złych istot, ofiar samobójstw, wiedźm, ale równie dobrze mogą to być byty stworzone przez nieprzyjazne duchy, które zawładnęły czyimiś zwłokami, bądź powstały w skutek ugryzienia wampira.



Scarlet szybko zamknД™Е‚a laptop i odЕ‚oЕјyЕ‚a go na bok. Jak dla niej, byЕ‚o tego wszystkiego zbyt wiele.

Potrząsnęła głową, starając się w ten sposób pozbyć tych myśli z głowy. Coś było z nią zdecydowanie nie w porządku. Ale czy to akurat było to? Była przerażona.

Jej uczucia do Blake’a i myśli o tym, co się przed chwilą stało tylko wszystko pogarszały. Nie mogła uwierzyć w to, że uciekła od niego w ten sposób, zwłaszcza w takim momencie. Kiedy spędzali ze sobą tak niesamowite chwile, byli na wymarzonej randce. A teraz to. W końcu, kiedy ich związek zaczynał nabierać tempa. Jakie to było niesprawiedliwe.

Nie potrafiła sobie nawet wyobrazić, co musiał w tamtej chwili myśleć. Najpewniej sądził, że była jakimś dziwolągiem, zupełnym psycholem. Żeby w ten sposób, w środku pocałunku poderwać się na nogi i pobiec w las. Musiał myśleć, że była całkowicie pozbawiona rozumu. Była pewna, że już nigdy więcej nie będzie chciał zobaczyć się z nią. I że prawdopodobnie wróci do Vivian.

Rozpaczliwie pragnęła mu wszystko wytłumaczyć. Ale jak mogła? Co miałaby powiedzieć? Że naszła ją nagła i nieodparta ochota ugryzienia go w szyję? Nakarmienia się nim? Wypicia jego krwi? Że musiała uciec, żeby go ocalić?

Z pewnoЕ›ciД…, to by go uspokoiЕ‚o, pomyЕ›laЕ‚a z przekД…sem.

Chciała wszystko naprawić. Chciała spotkać go znowu. Ale nie miała pojęcia, w jaki sposób mogłaby się wytłumaczyć. A było coś jeszcze. Obawiała się być w jego pobliżu; nie ufała już sobie. Co by było, gdyby owo pragnienie znowu nią zawładnęło? I gdyby, tym razem, naprawdę zrobiła mu krzywdę?

Myśląc o tym, wybuchnęła płaczem. Czy już nigdy nie będzie mogła zaznać towarzystwa chłopców?

Nie. Musiała spróbować. Musiała przynajmniej spróbować wszystko naprawić. Musiała spróbować wytłumaczyć swoje postępowanie w jakiś sposób. Przynajmniej po to, by jej nie znienawidził. Nawet gdyby już nigdy nie chciał jej widzieć na oczy, nie mogła po prostu zostawić tego w ten sposób. I gdzieś, w głębi serca, żywiła nadzieję, że być może był to jednorazowy przypadek, dziwaczny epizod i że będą mogli przejść nad tym do porządku dziennego i nadal ze sobą chodzić. Jeśli zdołaliby rozwiązać ten problem razem, to mogliby przezwyciężyć wszystko.

Poczuła się trochę lepiej. Otarła łzy, chwyciła chusteczkę, wydmuchała nos i wyjęła komórkę. Wybrała jego numer i zaczęła wstukiwać wiadomość.

I zawahała się. Co powinna napisać?

Tak mi przykro z powodu tego, co dziЕ› siД™ staЕ‚o.

WykasowaЕ‚a to. Zbyt ogГіlnikowo.

Nie wiem, co mnie dziЕ› naszЕ‚o.

To również wykasowała. Nie brzmiało zbyt odpowiednio. Potrzebna jej była idealnie wyważona wiadomość, idealne połączenie przeprosin jak i nadziei, że nic jeszcze nie zmieniło się bezpowrotnie. Musiała również zwrócić uwagę na wspaniałe chwile spędzone w jego obecności do tamtego mementu.

ZamknД™Е‚a oczy i westchnД™Е‚a, rozmyЕ›lajД…c usilnie. No, dalej, dalej, popД™dzaЕ‚a siebie.

Zaczęła pisać.

Spędziłam dziś z tobą niewiarygodne chwile. Tak mi przykro, że wszystko skończyło się w ten sposób. Miałam powód, by opuścić cię tak nagle, ale nie potrafię tego wyjaśnić, Wiem, że trudno to zrozumieć, jednak mam nadzieję, że jakoś ci się to uda. Chcę tylko, byś wiedział, że spędziłam niesamowity czas i jest mi przykro. I mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy.

PrzypatrywaЕ‚a siД™ swemu dzieЕ‚u przez dЕ‚uЕјszД… chwilД™, po czym, w koЕ„cu, wyciД…gnД™Е‚a rД™kД™ i wcisnД™Е‚a wyЕ›lij.

ObserwowaЕ‚a jak wiadomoЕ›Д‡ wД™drowaЕ‚a do adresata.

Nie była idealna. Już teraz przyszły jej do głowy miliony sposobów, jak mogłaby ją zmienić. Częściowo też żałowała, że ją wysłała. Może brzmiała zbyt rozpaczliwie. Zbyt zagadkowo.

Nieważne. I tak już poszła. Przynajmniej wiedział teraz, że wciąż go lubiła, że chciała zobaczyć się z nim powtórnie.

WiedziaЕ‚a, Ејe Blake miaЕ‚ przy sobie komГіrkД™ dosЕ‚ownie w kaЕјdej chwili dnia. WiedziaЕ‚a, Ејe natychmiast odbierze wiadomoЕ›Д‡, I Ејe zawsze odpowiadaЕ‚ na nie w przeciД…gu kilku minut.

DygotaЕ‚a, czekajД…c na odpowiedЕє.

PoЕ‚oЕјyЕ‚a komГіrkД™ na kolanach i zamknД™Е‚a oczy, oddychajД…c powoli i czekajД…c na powiadomienie wibracjД…. SiЕ‚Д… woli wymuszajД…c te wibracje.

Dalej, myЕ›laЕ‚a. Odpisuj.

Siedziała i czekała zdawałoby się niemal przez wieczność. Odświeżała co chwilę status wiadomości. Po kilku minutach wyłączyła ją nawet i włączyła ponownie w razie, gdyby coś się zablokowało. Później zaczęła obserwować sekundnik. Minęły dwie minuty.

Potem piД™Д‡.

Potem dziesiД™Д‡.

Cisnęła telefon na stół. Czuła łzy zbierające się w oczach. Najwyraźniej nie odpisywał. Jak mogła go obwiniać? Ona prawdopodobnie też nie odpisałaby sobie.

A wiД™c to tyle. To koniec.

Wtem, nagle, jej telefon wpadЕ‚ w wibracje.

SiД™gnД™Е‚a po niego i zerwaЕ‚a ze stoЕ‚u.

Ale zmarkotniała, kiedy zauważyła, że to nie od Blake’a. A od Marii.

Nie mogę uwierzyć, że ot tak uciekłaś z zajęć. Więc… jak tam randka z Blakiem?

Scarlet westchnęła. Nie miała pojęcia, co jej napisać.

Nie martw siД™. Nigdy wiД™cej urywania siД™ z zajД™Д‡. MiД™dzy nami skoЕ„czone.

NaprawdД™. MГіj BoЕјe. Dlaczego? Przez Vivian?

Nie, to nie przez nią. Po prostu…

Scarlet zawahała się, zastanawiając się nad tym, co napisać.

… nie wyszło.

Opowiadaj.

Scarlet westchnęła. Naprawdę chciała zmienić temat.

Nie ma, o czym. Co u ciebie?

Rany. Mam obsesję na punkcie tego nowego chłopaka. Sage’a. Mam kila nowych szczegółów.

Scarlet była wykończona i naprawdę nie miała ochoty ciągnąć dalej tej esemesowej wymiany zdań. Nie chciała słuchać plotek i insynuacji o tym nowym chłopaku – ani o nikim innym. Pragnęła jedynie zniknąć z powierzchni ziemi.

Ale Maria była jej najbliższą przyjaciółką i musiała ją wysłuchać:

Czyli?

Ma siostrę i kuzyna. Ale nie chodzą do naszej szkoły. Jest w ostatniej klasie. Przeniósł się z prywatnej szkoły. Ponoć jest bogaty. A nawet bardzo bogaty.

Scarlet nic to nie obchodziło. Chciała jedynie jak najszybciej to zakończyć.

Na szczęście, zanim zdążyła odpisać, dostała inną wiadomość – tym razem od Jasmin.

Rany, co siД™ dzieje na twoim Facebooku?

Scarlet przeczytaЕ‚a to ze zdziwieniem.

Co takiego?

Zanim zdążyła odpowiedzieć, Scarlet chwyciła swój laptop, otworzyła go i wywołała swoją tablicę na Facebooku.

Nogi siД™ pod niД… ugiД™Е‚y. Vivian wystawiЕ‚a jej posta:

Niezły sposób na kradzież Blake’a. Ale nie podziałał. Wrócił do nas po tym, jak zerwał z tobą. Wiedziałam, że da ci kosza. Nie spodziewałam się tylko, że tak szybko.

Scarlet zaczęła gwałtownie wdychać powietrze. Była całkowicie zbita z tropu. Zauważyła komentarze różnych przyjaciółek na temat tego posta i to, że rozniósł się już po tablicach wielu innych osób. Zauważyła też, że Vivian zamieściła go na Twitterze, i że wszystkie przyjaciółki Vivian zdążyły już go twittować u siebie.

Scarlet była przerażona. Nigdy jeszcze nie czuła się aż tak zażenowana. Wymazała komentarz ze swojej tablicy, zablokowała dostęp Vivian, po czym przeszła do ustawień i zmieniła je tak, aby postować mogły tylko jej przyjaciółki. Ale była to zaledwie kropla w morzu – najwyraźniej szkody zostały już wyrządzone. Teraz cała szkoła myślała, że kradła innym chłopaków. I że dostała kosza.

Jej twarz okryła się purpurą. Była tak wściekła, że miała ochotę udusić Vivian gołymi rękoma. Nie wiedziała, co robić.

Zatrzasnęła laptopa i wyparowała z pokoju. Popędziła w dół schodami, nie wiedząc ani dokąd pójść, ani co zrobić. Wiedziała tylko, że musi się przewietrzyć.

– Chodź, Ruth – powiedziała.

ChwyciЕ‚a smycz, a Ruth podskoczyЕ‚a z entuzjazmem, podД…ЕјajД…c za niД… przez drzwi i w dГіЕ‚ po schodach ganku.

Scarlet zbiegЕ‚a po stopniach, patrzД…c pod nogi i dopiero, kiedy byЕ‚a na chodniku podniosЕ‚a wzrok i zobaczyЕ‚a go, stojД…cego tam przed niД….

StanД™Е‚a jak wryta.

StaЕ‚ tam, wpatrujД…c siД™ w niД…, jakby na coЕ› czekaЕ‚.

Ten nowy.

Sage.




ROZDZIAЕЃ TRZECI


Scarlet stała przed swoim domem i patrzyła. Ledwie mogła uwierzyć. Oto kilka stóp dalej, na chodniku, wpatrując się w nią intensywnie szarymi oczyma, stał ten nowy chłopak, Sage.

Co on tutaj, przed jej domem, robi? Jak długo już tak stał? Obserwował dom? Zamierzał ruszyć w stronę jej domu? Czy po prostu właśnie przechodził obok?

Ale dokąd? Mieszkała na cichej, podmiejskiej uliczce, którą mało kto kiedykolwiek chodził. Chociaż z drugiej strony, była zaledwie dwie przecznice od centrum i nie można było wykluczyć, że zmierzał do jakiegoś konkretnego miejsca. Ale i to było mało prawdopodobne.

Myśl o tym, że tam stał, obserwował jej dom i zamierzał podejść, zdenerwowała ją. Jednocześnie nie mogła zaprzeczyć, że była podekscytowana jego widokiem. Ekscytacja nie była tu odpowiednim słowem. Była raczej… sparaliżowana. Nie mogła oderwać od niego oczu. Od jego gładkiej skóry, silnej szczęki, dumnie zarysowanych kości policzkowych i nosa, jego szarych oczu, długich rzęs – nigdy nie spotkała nikogo, kto choćby odrobinę go przypominał. O tak arystokratycznym i dumnym wyglądzie. Wydawał się taki nie na miejscu, jakby trafił tu wprost z szesnastowiecznego pałacu.

Nie mogła też nie zauważyć, że cała się spięła na jego widok. A było to uczucie, jakiego nie chciała akurat odczuwać. Przecież jej najlepsza przyjaciółka, Maria, jasno dała do zrozumienia, że ma na jego punkcie obsesję. Jak wielkie zło wyrządziłaby, gdyby jej go odebrała? Maria nigdy by jej tego nie wybaczyła. A i sama sobie również nie potrafiłaby tego wybaczyć. Poza tym, miała Blake’a. A może nie?

Ponownie pomyЕ›laЕ‚a o wiadomoЕ›ci od Vivian, o tym, Ејe Blake daЕ‚ jej kosza. Czy naprawdД™ Blake tak jej powiedziaЕ‚? Czy teЕј Vivian sama to wymyЕ›liЕ‚a? Tak, czy siak, byЕ‚a niemal pewna, Ејe Blake zniknД…Е‚ z jej Ејycia na dobre.

– Yyy… cześć – powiedziała, nie wiedząc, co innego mogłaby powiedzieć. Przecież nigdy nawet nie zostali sobie przedstawieni.

– Nie chciałem cię wystraszyć – odparł.

Zakochała się w jego głosie. Był cichy, delikatny, ale jednocześnie przejmujący. Choć był łagodny, w jego tonie było też coś apodyktycznego. Mogłaby słuchać go całą wieczność.

– Jestem Sage – powiedział, wyciągając dłoń.

– Wiem – powiedziała i uścisnęła go.

Dotyk jego skГіry byЕ‚ elektryzujД…cy. SprawiЕ‚, Ејe jej rД™kД™ przeszyЕ‚ prД…d, kiedy tak trzymaЕ‚ jej lodowatД… dЕ‚oЕ„ w swojej ciepЕ‚ej.

– Małe miasteczko – dodała jako wytłumaczenie i zaraz potem poczuła zażenowanie. Głupio postąpiła; nie powinna przyznawać się do tego, że znała jego imię. Wyszła przez to na plotkarę.

ChwilД™, pomyЕ›laЕ‚a. SkД…d te myЕ›li? PrzecieЕј byЕ‚ facetem Marii. Prawda?

– Masz bardzo zimną rękę – powiedział, kiedy spojrzał na jej dłoń.

Scarlet cofnД™Е‚a jД… skrД™powana.

– Wybacz – powiedziała i wzruszyła ramionami.

– Nie powiedziałaś, jak masz na imię – powiedział.

– Ach, przepraszam. Myślałam po prostu, że je znasz – powiedziała, po czym dodała – nie żebym była jakaś sławna, czy popularna. Tylko… cóż, mała mieścina, wiesz jak to jest?

Zaczęła się jąkać, pogarszając wszystko jeszcze bardziej z każdym kolejnym zdaniem. Zawsze to robiła, kiedy puszczały jej nerwy w obecności chłopaków.

– W każdym razie jestem Scarlet. Scarlet Paine.

UЕ›miechnД…Е‚ siД™.

– Scarlet – powtórzył niczym echo.

UwielbiaЕ‚a, jak zabrzmiaЕ‚o jej imiД™ w jego ustach.

– Szkarłat to kolor wielu rzeczy. Wina, krwi, czy też róż. Oczywiście, wolę to ostatnie – dodał z uśmiechem.

Scarlet odwzajemniła jego uśmiech. Kto teraz tak mówił? − zastanawiała się. Jakby pochodził z innych czasów, innego miejsca. Nie mogła się doczekać, aby dowiedzieć się o nim czegoś więcej.

– Co tu robisz? – spytała i zaraz pomyślała, że potraktowała go zbyt ostro. – Nie, żebym była jakaś bezczelna, czy coś. Chodziło mi raczej o to, co robisz przed moim domem?

Przez chwilД™ wyglД…daЕ‚ na podenerwowanego.

– Tak – powiedział. – Osobliwe zgranie w czasie, nieprawdaż? Byłem po prostu w okolicy i pomyślałem, że nieco pozwiedzam. Jestem tu nowy i pomyślałem, że zobaczę, dokąd prowadzą te drogi. Nie miałem pojęcia, że prowadzą do ciebie.

Scarlet poczuЕ‚a siД™ odrobinД™ lepiej. Przynajmniej nie nachodziЕ‚ jej domu, ani nic z tych rzeczy.

– Cóż, wiele tu nie zobaczysz. Miasteczko ma zaledwie kilka przecznic w obydwu kierunkach. Kilka przecznic w tę stronę i to wszystko.

UЕ›miechnД…Е‚ siД™.

– Tak, sam zacząłem to dostrzegać. Nagle Ruth podbiegła do niego, skoczyła i polizała mu dłoń.

– Nie skacz – zbeształa ją Scarlet.

– W porządku – powiedział.

Uklęknął i pogłaskał Ruth delikatnie, przesuwając dłoń po jej sierści i drapiąc ją za uchem. Ruth nachyliła się i polizała mu policzek. Zaczęła skomleć tak, że Scarlet zauważyła, iż naprawdę go polubiła. Była w szoku. Ruth była zawsze o nią taka zazdrosna. Nigdy nie widziała, by jakiś obcy wzbudził w niej taką sympatię.

– Ależ z ciebie piękny zwierzak, co Ruth? – powiedział.

Ruth podniosЕ‚a siД™ i ponownie go polizaЕ‚a, a on pocaЕ‚owaЕ‚ jД… w nos.

Scarlet byЕ‚a zdumiona.

– Skąd wiedziałeś, że nazywa się Ruth?

Nagle wyprostowaЕ‚ siД™, zbity z tropu.

– Hm… Przeczytałem. Na zawieszce przy jej obroży.

– Ale przecież jest rozmazana – powiedziała. – Znaczy, ledwie sama mogę ją odczytać.

WzruszyЕ‚ ramionami i uЕ›miechnД…Е‚ siД™.

– Wiecznie powtarzają mi, że mam dobry wzrok – powiedział.

Ale Scarlet nie była przekonana. Przywieszka była niemal całkowicie wytarta i nie potrafiła w żaden sposób zrozumieć, jak mógł ją odczytać. To ją wkurzyło. Skąd znał jej imię?

Jednocześnie jednak, czuła się swobodnie, kiedy stał tuż obok. A wziąwszy pod uwagę stan, w jakim się znajdowała, miło było mieć towarzystwo. Nie chciała, żeby sobie poszedł. Ale jednocześnie przyszła jej na myśl Maria i to, jaka byłaby zła, gdyby akurat tędy przejeżdżała i zobaczyła, że stoi tu razem z nim. Byłaby tak bardzo zazdrosna. Prawdopodobnie znienawidziłaby ją do końca życia.

– Jesteś tu owiany tajemnicą – powiedziała Scarlet. – Nowy chłopak. Nikt tak naprawdę nic o tobie nie wie. Ale wiele osób bardzo chciałoby się dowiedzieć.

– Naprawdę? – wzruszył ramionami.

Scarlet poczekaЕ‚a, ale nie zaoferowaЕ‚ nic wiД™cej.

– Więc.. no… jaka jest twoja opowieść? – spytała.

– Pewnie każdy jakąś ma, prawda? – spytał.

Odwrócił się i spojrzał na horyzont, jakby rozważał, czy jej powiedzieć.

– Moja chyba jest nudna − powiedział. – Moja rodzina… niedawno się tu przeprowadziła. Więc i ja tu jestem, zaliczając ostatnią klasę.

– Słyszałam, że masz siostrę… czy tak?

W kД…ciku jego ust pojawiЕ‚ siД™ uЕ›miech.

– Wieści szybko się tu rozchodzą, co? – zapytał.

Scarlet zarumieniЕ‚a siД™.

– Przepraszam – powiedziała.

– Tak, mam jedną – odparł, lecz nie zaoferował nic więcej.

– Przepraszam, nie chciałam być wścibska – powiedziała.

Spojrzał na nią, a kiedy ona popatrzyła na niego, ich oczy spotkały się – i przez chwilę poczuła, że jej świat zaczął topnieć. Po raz pierwszy tego dnia poczuła, że jej wszystkie troski uleciały daleko. Poczuła, że ogarnęło ją uniesienie.

Chciała przestać wpatrywać się w niego, zapanować nad swymi uczuciami, pragnęła przywołać myśli o Marii i wypchnąć go ze swego umysłu. Ale nie potrafiła. Była sparaliżowana.

– Pochlebia mi, że byłaś – powiedział.

SpoglД…daЕ‚ tak jeszcze przez chwilД™, po czym dodaЕ‚

– Chciałabyś pójść ze mną na spacer?

Jej serce zaczęło walić mocno. Rzeczywiście pragnęła tego. Chciała to zrobić ponad wszystko inne. Ale obawiała się. Nie pozbierała się jeszcze po chwilach spędzonych z Blakiem. Wciąż nie ufała sobie, swoim uczuciom, swemu ciału, reakcjom. I bała się zdradzić swoją najlepszą przyjaciółkę – mimo tego, że tak naprawdę Maria nie miała do niego żadnych praw. Ponad wszystko, nie ufała samej sobie.

Cokolwiek wydarzyło się między nią a Blakiem, ten impuls, by się pożywić, wciąż mógł skrywać się gdzieś tam w zakamarkach. Równie mocno, jak chciała dowiedzieć się czegoś więcej, odczuwała też potrzebę, by go chronić.

– Przykro mi – powiedziała. – Nie mogę.

Kiedy skinД…Е‚ gЕ‚owД…, zauwaЕјyЕ‚a w jego spojrzeniu rozczarowanie.

– Rozumiem.

Scarlet nagle usЕ‚yszaЕ‚a odgЕ‚os trzaskajД…cych drzwi w swoim domu oraz przyciszone gЕ‚osy, przybierajД…ce z kaЕјdД… chwilД… na sile. To jej rodzice, kЕ‚Гіcili siД™. SЕ‚yszaЕ‚a to nawet z tej odlegЕ‚oЕ›ci. Kolejne drzwi trzasnД™Е‚y z hukiem. Scarlet odwrГіciЕ‚a siД™ ku domowi i spojrzaЕ‚a z zatroskaniem.

– Wybacz, ale muszę już wracać – powiedziała, kiedy odwróciła się, by się z nim pożegnać.

Kiedy jednak to zrobiła, była zupełnie skonfundowana. Po Sage’u nie było śladu. Nigdzie.

RozglД…daЕ‚a siД™ w obie strony, w gГіrД™ i dГіЕ‚ przecznicy, ale niczego tam nie zobaczyЕ‚a. To byЕ‚o nie do pojД™cia. Jakby wЕ‚aЕ›nie zniknД…Е‚.

ZastanawiaЕ‚a siД™, jak mГіgЕ‚ tak szybko uciec. To byЕ‚o niemoЕјliwe.

Zaczęła zastanawiać się, dokąd pobiegł, i czy wciąż pozostało jej wystarczająco czasu, by go dogonić. Ponieważ w tej chwili poczuła nieodpartą chęć bycia z nim, porozmawiania. Zdała sobie sprawę, że właśnie popełniła najgłupszy błąd w życiu, mówiąc nie. Teraz, kiedy go już nie było, każda cząstka jej ciała wyrywała się boleśnie do niego. Była taka głupia. Nienawidziła się za to.

Czy straciЕ‚a szansД™ na dobre?




ROZDZIAЕЃ CZWARTY


Wciąż wstrząśnięta spotkaniem Sage’a, Scarlet weszła do domu pogrążona w myślach.

Została brutalnie wyrwana ze swego świata, kiedy natknęła się na kłócących się rodziców. Nie mogła w to uwierzyć. Nie potrafiła przypomnieć sobie, żeby choć raz w całym jej życiu sprzeczali się ze sobą, a teraz nie robili nic innego; poczuła wyrzuty sumienia, zastanawiając się, czy miało to coś wspólnego z nią. Nie mogła otrząsnąć się z wrażenia, że coś złego wkradło się do ich życia, coś, co nie chciało odejść i co zdawało się z dnia na dzień jedynie nasilać. I nie mogła pozbyć się przeczucia, że to wszystko jej wina.

– Posuwasz się za daleko – Caleb wrzasnął na Caitlin za zamkniętymi drzwiami. – Poważnie. Co w ciebie wstąpiło?

– Co wstąpiło w ciebie? – odparowała Caitlin. – Zawsze byłeś za mną, zawsze trzymałeś moją stronę. Teraz wygląda na to, że nie możesz pogodzić się z faktami.

– Nie mogę – odparował.

Scarlet nie chciała słuchać tego ani chwili dłużej. Jakby jej dzień nie był już dostatecznie zły – konieczność wysłuchiwania tego doprowadzała ją do pasji. Chciała, żeby przestali się kłócić. Pragnęła, by ich życie po prostu wróciło do normy.

ZrobiЕ‚a kilka krokГіw i popchnД™Е‚a drzwi do jadalni, majД…c nadziejД™, Ејe jej obecnoЕ›Д‡ sprawi, Ејe przestanД….

Oboje umilkli w poЕ‚owie zdania, obrГіcili siД™ na piД™cie i spojrzeli na niД…, jakby zobaczyli ducha.

– Gdzie byłaś? – warknął tata.

Scarlet byЕ‚a zaskoczona: jej tata nigdy jeszcze nie wydarЕ‚ siД™ na niД…, nigdy nie uЕјyЕ‚ wobec niej tego tonu. Jego twarz byЕ‚a wciД…Еј zaczerwieniona od kЕ‚Гіtni. Ledwie go rozpoznawaЕ‚a.

– Co masz na myśli? – powiedziała, zastanawiając się. – Byłam na chwilę na zewnątrz, kilka minut.

– Nie. Poszedłem na górę sprawdzić w twoim pokoju, potem zobaczyłem, jak wychodzisz, a to było godzinę temu. Gdzie poszłaś? – nalegał, podchodząc do niej wokół stołu. – Nie waż się kłamać.

Scarlet odniosła wrażenie, że zupełnie postradał zmysły. Nie tyko mama zaczęła wariować, ale również tata. Czuła, jakby walił się cały jej świat.

– Nie wiem o czym mówisz – odburknęła, sama podnosząc głos. Ale zaczęła się zastanawiać, czy w jakiejś mierze nie straciła poczucia czasu. Czy coś się z nią działo? Czy znów gdzieś poszła i tego nie pamięta? Na myśl o tym jej serce zabiło mocniej. Zaczęła po cichu się denerwować.

– Nie kłamię. I nie podoba mi się, że mnie o to posądzasz.

– Masz pojęcie, jak bardzo martwiliśmy się o ciebie? Już miałem znowu dzwonić na policję.

– Przepraszam! – odwrzasnęła. – Nic takiego nie zrobiłam.

CaЕ‚a trzД™sЕ‚a siД™ w Е›rodku z powodu ogromu jego gniewu i nie mogЕ‚a juЕј dЕ‚uЕјej tego znieЕ›Д‡. OdwrГіciЕ‚a siД™ i wyparowaЕ‚a z pokoju, wybuchajД…c pЕ‚aczem. WbiegЕ‚a na gГіrД™ po schodach.

MiaЕ‚a juЕј doЕ›Д‡ rodzicГіw. Zbyt wiele byЕ‚o tego wszystkiego. Teraz juЕј nawet wЕ‚asny tata jej nie rozumiaЕ‚. DotД…d zawsze, przez caЕ‚e Ејycie, byЕ‚ po jej stronie, we wszystkim.

– Scarlet, wracaj tu natychmiast! – krzyknął.

– NIE! – odkrzyknęła przez łzy.

UsЕ‚yszaЕ‚a odgЕ‚os krokГіw taty idД…cego za niД… po schodach i przyspieszyЕ‚a. PrzebiegЕ‚a korytarz, wpadЕ‚a do swojego pokoju i zatrzasnД™Е‚a drzwi.

ChwilД™ pГіЕєniej zaЕ‚omotaЕ‚a o nie jego piД™Е›Д‡.

– Scarlet, otwórz drzwi. Przepraszam. Chcę tylko porozmawiać. Proszę. Wybacz mi.

Lecz Scarlet wyЕ‚Д…czyЕ‚a Е›wiatЕ‚o i wskoczyЕ‚a do Е‚ГіЕјka, zwijajД…c siД™ w kЕ‚Д™bek. UsiadЕ‚a, pЕ‚akaЕ‚a, i pЕ‚akaЕ‚a.

– Odejdź! – krzyknęła.

W koЕ„cu, po chwili trwajД…cej zdawaЕ‚oby siД™ caЕ‚Д… wiecznoЕ›Д‡, usЕ‚yszaЕ‚a odgЕ‚os odchodzД…cych krokГіw.

Było za wcześnie na sen, a Scarlet była zbyt otępiała, by robić cokolwiek innego. Po długiej chwili, sięgnęła po swój telefon. Sygnalizował powiadomienia jak oszalały – jej strona na Facebooku puchła od nowych postów i wiadomości. Poczuła się tylko jeszcze gorzej i wyłączyła go.

Po dЕ‚uЕјszym czasie poЕ‚oЕјyЕ‚a siД™ na boku, spoglД…dajД…c przez okno na drzewa, na przerГіЕјne barwy drgajД…ce w ostatnich przeЕ›witach sЕ‚oЕ„ca tego dnia. WidziaЕ‚a, jak kilka liЕ›ci opadЕ‚o na jej oczach z drzew, wirujД…c wokГіЕ‚ wЕ‚asnej osi do samej ziemi.

Czuła się przytłoczona smutkiem. Blake nie chciał jej znać; Vivian nastawiła całą szkołę przeciwko niej; przyjaciółki nie rozumiały jej; rodzice jej nie ufali; nie wiedziała, co takiego dzieje się z jej ciałem. A przede wszystkim, zmarnowała szansę porozmawiania z Sagem. Wszystko szło na opak. I nie potrafiła powstrzymać się od powracania pamięcią do tej chwili, kiedy była wraz z Blakiem nad rzeką. Nie mogła przestać myśleć o tym, co się z nią dzieje. Kim tak naprawdę jest?

Sięgnęła i chwyciła swój pamiętnik oraz ulubiony długopis, nachyliła się i zaczęła pisać.



Nie pojmuję już swego życia. Jest nierzeczywiste. Właśnie poznałam najniezwyklejszego chłopaka na świecie. Sage’a. Nie przyznam się do tego, ponieważ podoba się Marii, ale nie mogę przestać o nim myśleć. Mam wrażenie, że skądś go znam. Ledwie zamieniliśmy słowo, a mimo to poczułam silną więź między nami. Jeszcze silniejszą niż z Blakiem.

Ale znikł tak szybko, a ja głupia go odtrąciłam. Teraz tego żałuję. Tak wiele pytań chciałabym mu zadać. Na przykład, kim jest. Co tutaj robi. I dlaczego był przed moim domem. Powiedział, że tylko przechodził obok, ale jakoś nie mogę w to uwierzyć. Sądzę, że mnie szukał.

Nie poznajД™ juЕј swoich rodzicГіw. KaЕјdego dnia, wszystko zmienia siД™ tak bardzo. Nie wiem teЕј, kim ja sama jestem. Jakby caЕ‚y Е›wiat, ktГіry znaЕ‚am, ktГіry byЕ‚ taki znajomy i bezpieczny, nagle znikЕ‚, zastД…piony przez inny. I mam wraЕјenie, Ејe jutro znowu wszystko siД™ zmieni.

BojД™ siД™ jutra. Czy wszyscy mnie znienawidzД…? Czy Blake mnie zignoruje? Czy zobaczД™ siД™ z Sagem?

Nie potrafię choćby wyobrazić sobie, co przyniesie ze sobą następny dzień.


*

Scarlet otworzyЕ‚a oczy obudzona dЕєwiД™kiem dzwonka do drzwi. WyjrzaЕ‚a na zewnД…trz i z szokiem zauwaЕјyЕ‚a, Ејe jest juЕј pГіЕєny ranek. SЕ‚oЕ„ce wlewaЕ‚o siД™ do sypialni. UЕ›wiadomiЕ‚a sobie, Ејe zasnД™Е‚a w ubraniu, na poЕ›cieli. ChwyciЕ‚a budzik i obrГіciЕ‚a go: Гіsma trzydzieЕ›ci. Serce zadrЕјaЕ‚o w przypЕ‚ywie paniki. ByЕ‚a spГіЕєniona do szkoЕ‚y.

Dzwonek odezwał się ponownie i Scarlet skoczyła na nogi. Zważywszy na to, która była już godzina, założyła, że jej rodzice wyszli do pracy i sama musiała otworzyć drzwi. Kto mógłby tak wydzwaniać o tej wczesnej porze?

Kusiło ją, aby to zignorować, by wyszykować się szybko do szkoły, ale dzwonek znowu zadzwonił.

Ruth szczekaЕ‚a raz za razem, aЕј w koЕ„cu Scarlet wypuЕ›ciЕ‚a jД… z pokoju i podД…ЕјyЕ‚a za niД… schodami w dГіЕ‚, przez salon, do drzwi.

Ruth staЕ‚a przy nich, szczekajД…c jak oszalaЕ‚a.

– Ruth!

W koЕ„cu Ruth ucichЕ‚a, kiedy Scarlet zbliЕјyЕ‚a siД™ do drzwi. Powoli pociД…gnД™Е‚a za nie, otwierajД…c.

Serce jej zamarЕ‚o.

Oto staЕ‚ przed niД…, spoglД…dajД…c jej w oczy, Sage. W obydwu dЕ‚oniach trzymaЕ‚ dЕ‚ugД… czarnД… rГіЕјД™.

– Przepraszam, że tak wpadam – powiedział. – Ale wiedziałem, że będziesz jeszcze w domu.

– Skąd? – spytała, zupełnie zdezorientowana.

On jednak tylko na niД… spoglД…daЕ‚.

– Mogę wejść? – spytał.

– Hm… − zaczęła Scarlet.

Właściwie rozpaczliwie pragnęła zaprosić go do domu, jednakże z drugiej strony była nieco wystraszona. Co on tutaj robi? Dlaczego przyniósł jej czarną różę?

Ale znowu nie mogła go odesłać.

– Pewnie – powiedziała. – Wchodź.

Sage uЕ›miechnД…Е‚ siД™ szeroko i zrobiЕ‚ jeden wielki krok ponad progiem.

Kiedy to zrobił, nagle, ku jej zdumieniu, zaczął pogrążać się w podłodze. Tonął coraz głębiej, jakby wpadł w ruchome piaski. Wyciągnął dłoń i krzyknął do niej

– Scarlet! Pomóż mi!

Scarlet siД™gnД™Е‚a w dГіЕ‚ i chwyciЕ‚a go za dЕ‚oЕ„, prГіbujД…c podciД…gnД…Д‡ do gГіry. Ale nagle ona rГіwnieЕј wleciaЕ‚a do dziury, wpadajД…c twarzД… w dГіЕ‚. KrzyknД™Е‚a z caЕ‚ych siЕ‚, lecД…c z peЕ‚nД… prД™dkoЕ›ciД… ku czeluЕ›ciom ziemi.

ObudziЕ‚a siД™ z krzykiem. RozejrzaЕ‚a siД™ po pokoju z mocno bijД…cym sercem. Przez okno przebijaЕ‚y pierwsze promienie sЕ‚oЕ„ca. SpojrzaЕ‚a na budzik. SzГіsta piД™tnaЕ›cie.

ZasnД™Е‚a w ubraniu. OdetchnД™Е‚a gЕ‚Д™boko, kiedy uЕ›wiadomiЕ‚a sobie, Ејe to tylko sen.

Serce waliЕ‚o jej mocno. SprawiaЕ‚ wraЕјenie takiego prawdziwego.

Wstała z łóżka, poszła do łazienki i kilkakrotnie opryskała twarz zimną wodą, starając się obudzić. Jednakże, kiedy spojrzała w lustro, obawy jedynie się spotęgowały: jej odbicie. Było inne. Było tam, jednak jakieś półprzejrzyste, jakby była duchem. Jakby stopniowo zanikała. Najpierw pomyślała, że to światło płata jej figle. Jednak podkręciła oświetlenie, ale odbicie wciąż było takie samo.

Była tak wystraszona, że miała ochotę się popłakać. Nie wiedziała, co robić. Potrzebowała czegoś, dzięki czemu odzyskałaby równowagę. Musiała z kimś porozmawiać. Z kimś, kto powiedziałby jej, że wszystko będzie w porządku. Że nie wariuje. Że nie przechodzi żadnej przemiany. Że jest tą samą dotychczasową Scarlet.

Z jakiegoś powodu, pomyślała o propozycji mamy, o tym księdzu. Teraz czuła, że naprawdę jest jej potrzebny. Może on pomógłby jej zrozumieć, co się z nią dzieje.

WyszЕ‚a na korytarz, a kiedy to zrobiЕ‚a, zobaczyЕ‚a mamД™ idД…cД… tamtД™dy, ubierajД…cД… siД™ do pracy.

– Mamo? – spytała.

Caitlin zatrzymaЕ‚a siД™ i odwrГіciЕ‚a, wyglД…dajД…c na zaskoczonД….

– Och, kochanie! Nie wiedziałam, że wstałaś tak wcześnie – powiedziała. – Wszystko w porządku?

Scarlet skinД™Е‚a gЕ‚owД…, obawiajД…c siД™, Ејe siД™ rozpЕ‚acze, po czym przeszЕ‚a przez korytarz i mocno jД… uЕ›ciskaЕ‚a.

Mama odwzajemniła się tym samym i zakołysała się razem z nią. Przyjemnie było poczuć się w jej objęciach.

– Kochanie, tęsknię za tobą – powiedziała. – I bardzo cię kocham.

– Ja ciebie też – powiedziała Scarlet ponad ramieniem i zaczęła szlochać.

– Co się stało? – spytała mama, kiedy odsunęła się od niej.

Scarlet wytarЕ‚a Е‚zД™ z kД…cika oka.

– Pamiętasz swoją propozycję sprzed kilku dni? Żeby spotkać się z księdzem?

SkinД™Е‚a gЕ‚owД….

– Chciałabym to zrobić. Możemy iść razem? Dzisiaj po szkole?

Mama uЕ›miechnД™Е‚a siД™ szeroko, wyglД…dajД…c, jakby kamieЕ„ spadЕ‚ jej z serca.

– Oczywiście, kochanie.

PrzytuliЕ‚a Scarlet ponownie.

– Kocham cię. Nigdy o tym nie zapominaj.

– Ja ciebie też kocham, mamo.




ROZDZIAЕЃ PIД„TY


Scarlet dotarła do szkoły wcześnie, po raz pierwszy od bardzo dawna. Korytarze nie zapełniły się jeszcze i kiedy szła do swej szafki, szkoła przypominała wymarłe miasto. Przyzwyczaiła się do tego, że przychodzi późno, kiedy panuje tu wielki ścisk, ale dziś, po tym nocnym koszmarze, nie mogła sobie znaleźć miejsca w domu. Sprawdziła Facebooka i Twittera. Zobaczyła niedorzeczną ilość wyświetleń w następstwie pojawienia się − dzięki Vivian i jej przyjaciółkom − postów na jej temat, i obawiała się bardzo, jak zareaguje na to szkoła. Czuła, że wcześniejsze pojawienie się w jakiś sposób może temu zaradzić. Przychodząc tu teraz czuła się przynajmniej nieco pewniej, bardziej przygotowana.

Chociaż wiedziała, oczywiście, że nic dobrego jej nie czeka. Wkrótce te korytarze miały zapełnić się miażdżącą ilością dzieciaków, które zbiją się w grupki, przytłaczając ją swą liczebnością i zaczną patrzeć i szeptać. Włączając w to być może Blake’a. Zastanawiała się, co też mógł powiedzieć o ich randce. Czy powiedział o wszystkim, co się tam stało? Czy powiedział, że była jakąś wariatką?

Na samą tę myśl zrobiło się jej tak niedobrze, że darowała sobie tego ranka śniadanie. Będzie zmuszona wypić piwo, którego sama nawarzyła. Zastanawiała się, ile setek dzieciaków śledzi te posty – i co takiego o niej myślą. W jakiejś mierze miała ochotę po prostu zwinąć się w kłębek, umrzeć, uciec, zostawić to miasto za sobą i już nigdy tu nie wracać.

WiedziaЕ‚a jednak, Ејe nic z tego nie wchodziЕ‚o w grД™, wiД™c pomyЕ›laЕ‚a, Ејe lepiej zachowa dzielnД… minД™ i przebrnie przez to jak najszybciej.

Kiedy otworzyła szafkę i wzięła książki potrzebne na zajęcia tego dnia, uzmysłowiła sobie, jak bardzo zalegała z pracami domowymi. To również nie było do niej podobne. Ostatnie dwa dni były tak szalone, tak odmienne od wszystkiego dotychczas. Co gorsza, gdy zmrużyła powieki przed porannym światłem sączącym się przez okna, zauważyła, że okropnie boli ją głowa. Uzmysłowiła sobie, że osłania oczy w nad wyraz jaskrawym korytarzu i ponownie zaczęła zastanawiać się, czy coś jest z nią nie w porządku. Czy nadal jest chora, lub coś w tym rodzaju?

Zauważyła stare okulary przeciwsłoneczne na górnej półce szafki i miała ochotę założyć je wewnątrz budynku, na cały dzień. Lecz wiedziała, że to przyciągnęłoby jedynie jeszcze więcej negatywnej uwagi.

Niczym fala przyboju, szkolne korytarze zaczęły wypełniać się dzieciakami, napływającymi ze wszystkich stron. Zerknęła na telefon i zdała sobie sprawę, że jej pierwsza lekcja miała zacząć się już za kilka minut. Wzięła głęboki oddech i zamknęła szafkę.

Zauważyła, że w telefonie nie było żadnych nowych wiadomości i jej myśli na powrót skierowały się ku Blake’owi i wczorajszemu popołudniu. Do tego, jak uciekła. Ponownie zastanowiło ją, co też musiał naopowiadać innym. Czy rzeczywiście powiedział te wszystkie krzywdzące ją rzeczy? Że dał jej kosza? Czy też Vivian wszystko zmyśliła? Co naprawdę myślał o niej? I dlaczego nie odpowiedział na żadną jej wiadomość?

Założyła oczywiście, że jego milczenie też było odpowiedzią. Że się wkurzył i nie był nią już zainteresowany. Ale miała nadzieję, że chociaż odpowie i sprawdziła telefon jeszcze raz, tak w razie czego – nawet jeśli miałby oznajmić, że nie jest już zainteresowany. Nienawidziła braku wiadomości.

Jakby tego wszystkiego było mało, nie potrafiła również przestać myśleć o Sage’u. Ich spotkanie przed domem było takie tajemnicze. Żałowała, że go opuściła, że nie miała kilku jeszcze chwil, by z nim porozmawiać, zapytać o coś więcej. Jednakże, sen przeraził ją i nie mogła pojąć, dlaczego Sage utkwił w jej umyśle, nawet bardziej niż Blake.

Poczuła się taka zdezorientowana. Co do Blake’a miała wrażenie, jakby świadomie o nim myślała; natomiast z Sagem było tak, jakby nie mogła powstrzymać się od myślenia o nim − czy tego chciała, czy nie. Nie rozumiała siły uczuć, które do niego żywiła. Co dziwne, choć znała Blake’a od wielu lat, czuła, że w jakiś sposób Sage był jej bliższy. Martwiło ją przede wszystkim to, że nie widziała w tym żadnego sensu. Nie cierpiała, kiedy czegoś nie mogła pojąć – zwłaszcza, jeśli chodziło o miłość.

– Mój Boże, Scarlet? – odezwał się czyjś głos.

Kiedy zamknД™Е‚a szafkД™, zobaczyЕ‚a stojД…cД… obok MariД™, przyglД…dajД…cД… siД™ jej, jakby byЕ‚a osЕ‚awionД… znakomitoЕ›ciД….

– Nigdy nie przychodzisz wcześnie! Wysłałam do ciebie z milion wiadomości wczorajszego wieczora! Co się stało? Wszystko w porządku?

Scarlet poczuła ukłucie żalu; była zbyt wstrząśnięta, by odpowiedzieć na wszystkie jej pytania. Poczuła też przy niej jakiś nowy niepokój, ze względu na swe uczucia do Sage’a. Przecież Maria jasno stwierdziła, iż ma obsesję na jego punkcie. Gdyby dowiedziała się, że Scarlet rozmawiała z nim poprzedniego wieczora – i to przed swoim domem – obawiała się, że wkurzyłaby się na nią. Maria była taka zazdrosna i zaborcza, kiedy chodziło o chłopaków. Zawsze sądziła, że na kimkolwiek spocznie jej wzrok, ta osoba należy już do niej – nieważne, czy wiedziała o jej istnieniu, czy też nie. A jeśli ktokolwiek choć na chwilę wszedł jej wówczas w drogę, natychmiast stawał się jej wrogiem. Potrafiła być mściwa – i nigdy nie wybaczała ani nie zapominała. Była tego rodzaju człowiekiem: albo twoją najbliższą przyjaciółkę, albo śmiertelnym wrogiem.

– Przepraszam – odparła Scarlet. – Padłam wcześnie, nie czułam się najlepiej. I nie byłam w stanie zająć się tym wszystkim na Facebooku.

– Mój Boże, nienawidzę jej – powiedziała Maria. – Vivian. Co za żmija. Za kogo ona się uważa? Zostawiłam posty na jej ścianie i u jej kumpelek. Pokazałam im, gdzie ich miejsce za tę nagonkę na ciebie.

Scarlet była wdzięczna Marii – dzięki czemu poczuła jeszcze większą skruchę z powodu rozmowy z Sagem. Chciałaby po prostu powiedzieć jej o tym, wyjaśnić, co zaszło między nimi – ale sama za dobrze nie rozumiała, co tam się stało. I obawiała się, że gdyby choć o tym wspomniała, Maria straciłaby do niej zaufanie.

– Jesteś najlepsza – powiedziała Scarlet i objęła ją ramieniem z uznaniem.

We dwie ruszyЕ‚y jedna przy drugiej korytarzami, ktГіre szybko wypeЕ‚niaЕ‚y siД™ uczniami i coraz wiД™kszym haЕ‚asem, rozpoczД…wszy dЕ‚ugД… drogД™ na drugi koniec szkoЕ‚y, na ich pierwsze wspГіlne zajД™cia.

– Znaczy, jaki ona ma tupet – powiedziała Maria. – Najpierw skradła ci faceta. Potem te wszystkie posty. Czuje się po prostu zagrożona. Wie dobrze, że jesteś od niej lepsza.

Scarlet poczuła się nieco lepiej, choć wciąż odczuwała smutek na myśl o straceniu Blake’a. Zwłaszcza w tych okolicznościach. Pragnęła chociaż jednej szansy, by wytłumaczyć Blake’owi, że cokolwiek tam nad rzeką się stało, to nie była jej wina. Ale naprawdę nie wiedziała, jak to wyjaśnić. Co miałaby mu powiedzieć? Wydawało jej się, że całkiem dobrze wyłuszczyła to w swojej wiadomości. A on nawet nie raczył odpowiedzieć.

– Cześć, dziewczyny – dobiegł ich czyjś głos.

Podeszły do nich Jasmin i Becca. Scarlet wyczuła, jak objęły ją wzrokiem i zaczęła odczuwać paranoję z powodu tego całego zainteresowania, jakie wzbudzała.

– Hej – powiedziała Scarlet, kiedy szły razem, przemierzając małą grupą kolejne korytarze. – No więc, będziesz nas teraz trzymać w niepewności, czy jak? – spytała Jasmin. – Co się stało z Blakiem?

Scarlet wyczuwała ich spojrzenia na sobie i zaczynała tracić głowę. Idąc dalej, zauważała również zerknięcia innych dzieciaków. Chciała myśleć, że po prostu reagowała paranoicznie – ale wiedziała, że tak nie było. Przyglądała jej się zdecydowanie cała chmara ludzi, rzucających ukradkowe spojrzenia, jakby była jakimś dziwolągiem. Ponownie zaczęła się zastanawiać, ile dzieciaków było w sieci, ile przeczytało te wszystkie posty, i w co wierzyły. Czy miała zyskać sławę jako ta, której Blake dał kosza? Która straciła Blake’a na rzecz Vivian? Aż się w niej zagotowało na samą tę myśl.

– To prawda? – spytała Becca. – Naprawdę cię rzucił?

– Jeśli tak – powiedziała Jasmin – to po prostu powiedz nam, a my rozniesiemy jego ścianę na Facebooku.

– Dzięki – powiedziała Scarlet. Pomyślała, jak najlepiej to ująć. Nie wiedziała, jak im to wyjaśnić.

– Więc? – ponagliła ją Maria. – Naprawdę nam nie powiesz?

Scarlet wzruszyЕ‚a ramionami.

– Nie jestem pewna, co mam wam powiedzieć. W zasadzie nie ma o czym mówić. Poszliśmy nad rzekę i, no… Zawahała się, rozmyślając nad tym jak to wyrazić. − … i Blake mnie pocałował.

– I? – ponagliła ją Jasmin. – Nie dobijaj nas, no!

Scarlet wzruszyЕ‚a ramionami.

– I tyle. Nic tak naprawdę się nie stało. Znaczy, podoba mi się. I wciąż naprawdę go lubię. Ale… Znaczy, zrobiło mi się naprawdę niedobrze, więc musiałam wracać, tak jakby nagle.

– Co to znaczy niedobrze? – spytała Becca.

– No, brzuch zaczął mnie boleć – skłamała, nie wiedząc, co innego powiedzieć. – I do tego dorwał mnie okropny ból głowy. Przynajmniej częściowo mówiła prawdę. – Myślę, że wciąż jeszcze byłam chora po tamtym. Więc uciekłam stamtąd. Chyba w złym momencie.

– A Blake cię odprowadził, tak? Czy też okazał się zupełnym cymbałem? – spytała Jasmin.

Scarlet wzruszyЕ‚a ramionami.

– To nie jego wina. Nie dałam mu tak naprawdę czasu. Chyba po prostu go tam zostawiłam. I źle go potraktowałam. Chciałam mu to wyjaśnić, ale nie odpowiedział na moje wiadomości.

– Co za palant – powiedziała Maria.

– Ofiara losu – dodała Jasmin. – Powaga. Więc się rozchorowałaś – też coś, a on nie odpowiada na twoje wiadomości? Co z nim nie tak? Więc zrobiło ci się niedobrze. Wielkie rzeczy. Znaczy, nie pozwolił ci nawet tego wytłumaczyć?

– Absolutnie – wtrąciła Maria. – A potem co, wrócił w podskokach do Vivian i no, rzucił cię dla niej? Tylko dlatego, że było ci niedobrze? Coś z nim nie tak? Zupełnie nie zasługuje na ciebie. I tak będzie najlepiej.

Scarlet naprawdę doceniała głosy wsparcia i dzięki nim poczuła się lepiej. Nigdy nie myślała o tym w ten sposób. Chyba była najzacieklejszym krytykiem samej siebie. Im więcej o tym rozmyślała, tym bardziej uświadamiała sobie, że miały rację. Może Blake powinien okazać więcej współczucia, może powinien pobiec za nią, zapytać ją, jak się czuje, może nie powinien tak od razu pobiec do Vivian.

Ale czy rzeczywiЕ›cie to zrobiЕ‚? Czy teЕј Vivian wszystko zmyЕ›liЕ‚a?

– Dzięki – powiedziała. – Naprawdę to doceniam. Choć szczerze, sama nie wiem, co wydarzyło się potem. Nie wiem, czy wrócił do Vivian, czy też ona to wszystko zmyśliła.

– Więc pewnie znaczy to, że nie idziesz z nim na zabawę? – spytała Maria. – No to z kim pójdziesz? Znaczy, co, nie idziesz? – spytała, podnosząc głos, jakby to była najokropniejsza rzecz na świecie.

Scarlet wzruszyła ramionami. Ta głupia zabawa – nie mogła wypaść w gorszej chwili. Naprawdę nie wiedziała, co powiedzieć.

– Wątpię, czy Blake mnie zabierze – powiedziała. – Co do pójścia tam samej…

Przez chwilę Scarlet bezwiednie pomyślała o Sage’u. Zdała sobie sprawę, jak bardzo chciałaby pójść tam razem z nim. Nie miała pojęcia dlaczego. Jego twarz po prostu utkwiła w jej umyśle.

W tej samej chwili pomyślała o Marii, o tym, co by pomyślała – i myśl o pójściu na zabawę z Sagem wydała jej się zdradą. Postarała się szybko odepchnąć od siebie ten pomysł.

– Jak nie, to nie – powiedziała w końcu. – Może pójdę za rok.

– Dziś wieczór odbędzie się wielka impreza przed zabawą w domu Jake’a Wilsona. Jego rodzice wyjechali. Idziemy tam wszyscy. Ty też musisz. Może tam z kimś się umówisz.

Scarlet przeЕ‚knД™Е‚a. OstatniД… rzeczД…, jakiej teraz pragnД™Е‚a byЕ‚o wymkniД™cie siД™ i szukanie kogoЕ› do pary.

– Ech, nie przejmuj się – powiedziała Maria. – Ja również nikogo jeszcze nie mam.

– A co z Brianem? – spytała Jasmin.

– Zerwaliśmy ze sobą, nie pamiętasz? – powiedziała.

– Ale nie umawia się z nikim innym.

Maria wzruszyЕ‚a ramionami.

– Nie poprosił mnie. A ja i tak nie chciałabym iść z nim. To Sage jest tym jedynym, z którym naprawdę chcę iść. Ten nowy.

Scarlet przeЕ‚knД™Е‚a.

– Więc dlaczego go nie zapytasz? – spytała Becca.

– Taaa, wciąż o nim gadasz, a nic nie robisz – powiedziała Jasmin. – Nie bądź takim cykorem.

– Nie jestem cykorem – odburknęła Maria.

– Cykor! Cykor! – zaczęły się z niej naśmiewać.

Twarz Marii zrobiЕ‚a siД™ czerwona jak burak. Scarlet zauwaЕјyЕ‚a, jak bardzo siД™ wЕ›ciekЕ‚a.

– Nie boję się. W zasadzie to następne zajęcia mamy razem. Wtedy go zaproszę.

– Nie, nie zrobisz tego – powiedziała Becca.

– Nigdy się na to nie odważysz – powiedziała Jasmin.

– Zobaczymy – powiedziała Maria.

– Ale nie będzie to trochę dziwne? – powiedziała Becca. – Ty zaprosisz jego?

Maria wzruszyЕ‚a ramionami.

– Mogłoby być lepiej. Ale co innego miałabym zrobić? Jest nowy. Jeśli ja go nie zaproszę, to zrobi to kto inny. A jeśli mu się nie podobam, lepiej przekonać się o tym od razu, prawda?

– Nadal sądzę, że tylko tak mówisz – powiedziała Jasmin.

Maria spiorunowaЕ‚a jД… wzrokiem.

– Poczekaj godzinę i wtedy przekonamy się, kto tylko tak mówi.

Scarlet poczuła ulgę, kiedy przestała być tematem rozmowy. Zaczęła odczuwać nadzieję, że być może całe to nieprzychylne zainteresowanie minie szybko i nie będzie aż tak źle, jak sądziła. Jak by nie było, dzieciaki całkiem szybko porzucały jeden temat, goniąc za nową plotką. Ale kiedy przyszły jej na myśl następne zajęcia, razem z Sagem i Marią, nogi się pod nią ugięły.

Kiedy minęły róg, poczuła się jeszcze słabiej: oto stała przed nią, podpierając ścianę, Vivian oraz jej kumpele. Szturchnęły się łokciami, spoglądając w jej stronę, po czym zaczęły chichotać i szeptać jedna do drugiej.

Vivian odwróciła się i spiorunowała ją wzrokiem z uśmiechem zwycięzcy. Scarlet zauważyła podłość wyrysowaną na jej idealnej twarzy, tę niewielką satysfakcję, jaką się napawała, szkalując ją w sieci. Przez chwilę Scarlet opanował taki gniew, że miała ochotę rzucić się na nią. Poczuła ogromną furię, która wezbrała w jej ciele, i w postaci mrowienia rozeszła się od palców stóp po krańce palców rąk. Nie mogła pojąć, co się z nią dzieje: to było jak uderzenie gorąca. Jej ciało sprawiało wrażenie silniejszego, skłonnego do większej agresji i niezdolnego do zachowania pełnej kontroli. Chciała jak najszybciej wynieść się stąd, zanim cokolwiek złego się stanie.

– Patrzcie, patrzcie – powiedziała na głos Vivian, kiedy przechodziła ze wszystkimi obok niej. Powietrze przesiąkło tak mocnym napięciem, że można było kroić je nożem.

– Patrzcie, kogo tu mamy. Czy to nie aby ostatnia zdobycz Blake’a?

– Też wymyśliła. I to jeszcze ta, na którą Blake nawet nie spojrzy – odburknęła Jasmin.

– Co, za bardzo boicie się powiedzieć jej w twarz, więc zostawiacie posty w sieci? – podpuściła je Maria.

Twarz Vivian wykrzywiЕ‚ gniew, podobnie zresztД…, jak i jej kumpelek. Scarlet czuЕ‚a siД™ zaЕјenowana. ChciaЕ‚a, by wszystko po prostu minД™Е‚o. DoceniaЕ‚a lojalnoЕ›Д‡ swoich przyjaciГіЕ‚ek, ale nie chciaЕ‚a, by to urosЕ‚o do rangi peЕ‚nowymiarowej wojny.

– A mówi to ta, która nawet nie ma z kim iść na zabawę – ripostowała Vivian, która skupiła się teraz na Marii. – Ofiara losu – powiedziała.

– Wolę nie iść z nikim niż zadawać się z kimś z odzysku – odburknęła Maria.

– Maria, proszę – powiedziała cicho Scarlet. – Chodźmy już.

Przez chwilД™ wydawaЕ‚o siД™, Ејe obie grupy dziewczД…t rzucД… siД™ na siebie i Ејe wyniknie z tego wiД™ksza scysja. ChociaЕј Scarlet czuЕ‚a przepeЕ‚niajД…cy jД… gniew, naprawdД™ nie chciaЕ‚a, by doszЕ‚o do konfrontacji.

Delikatnie popchnęła koleżanki i powoli zaczęły odchodzić w głąb korytarza. Scarlet nie zamierzała zniżać się do poziomu Vivian.

Kiedy odlegЕ‚oЕ›Д‡ miД™dzy obiema grupkami zaczД™Е‚a rosnД…Д‡, nagle Scarlet coЕ› wyczuЕ‚a. ByЕ‚o to dziwne przeczucie, ktГіrego nigdy wczeЕ›niej nie doЕ›wiadczyЕ‚a. Ni stД…d, ni zowД…d, jej zmysЕ‚y wyostrzyЕ‚y siД™: wyczuЕ‚a, bardziej niЕј dostrzegЕ‚a, mrocznД… energiД™ zbliЕјajД…cД… siД™ do niej od tyЕ‚u. Nie miaЕ‚a pojД™cia, w jaki sposГіb to zrobiЕ‚a, ale wЕ‚aЕ›nie tak byЕ‚o. WyczuliЕ‚ siД™ teЕј jej sЕ‚uch: sЕ‚yszaЕ‚a kaЕјdy najdrobniejszy dЕєwiД™k w korytarzu. UsЕ‚yszaЕ‚a dziewczД™ce kroki zbliЕјajД…ce siД™ do niej od tyЕ‚u.

ReagujД…c z prД™dkoЕ›ciД… Е›wiatЕ‚a, Scarlet poczuЕ‚a, jak jej ciaЕ‚o obrГіciЕ‚o siД™, jak jej dЕ‚oЕ„ wystrzeliЕ‚a do gГіry i zobaczyЕ‚a, Ејe chwyta czyjД…Е› rД™kД™, ktГіra opada na tyЕ‚ jej gЕ‚owy.

PodniosЕ‚a wzrok i ze zdumieniem zauwaЕјyЕ‚a, Ејe trzyma Vivian za nadgarstek. RzuciЕ‚a okiem i zobaczyЕ‚a wielkД… kulkД™ gumy do Ејucia w jej dЕ‚oni, oraz zszokowanД… minД™ na jej twarzy. Potem uzmysЕ‚owiЕ‚a sobie, co siД™ staЕ‚o: Vivian podkradЕ‚a siД™ za niД… i zamierzaЕ‚a wcisnД…Д‡ gumД™ w jej wЕ‚osy. W jakiЕ› sposГіb Scarlet wyczuЕ‚a to, odwrГіciЕ‚a siД™ na piД™cie i w ostatniej sekundzie zablokowaЕ‚a jej rД™kД™, ledwie kilka cali od celu.

StojД…c tak, Scarlet uЕ›wiadomiЕ‚a sobie, Ејe Е›ciska nadgarstek Vivian z niewiarygodnД… siЕ‚Д…; Vivian padЕ‚a na kolana i krzyknД™Е‚a z bГіlu.

Wszyscy obecni na korytarzu zatrzymali siД™ i tЕ‚umnie je otoczyli.

– To boli! – krzyknęła Vivian. – Puszczaj!

– BIJД„ SIД?! BIJД„ SIД?! – wrzasnД…Е‚ tЕ‚um dzieciakГіw, ktГіry zebraЕ‚ siД™ nagle wokoЕ‚o.

Scarlet poczuła przytłaczający gniew pulsujący w jej ciele, wściekłość, nad którą nie potrafiła zapanować. Coś w jej ciele ustrzegło ją przed krzywdą i teraz domagało się zemsty – chciało, by Scarlet złamała jej nadgarstek.

– A niby czemu? – krzyknęła Maria. – To ty zamierzałaś przykleić jej gumę do włosów.

– Proszę! – zajęczała Vivian. – Przepraszam!

Scarlet nie rozumiała, co ją naszło, i tylko się wystraszyła. W jakiś sposób, w ostatniej sekundzie, zmusiła się, by zaniechać zemsty. W końcu ją puściła.

DЕ‚oЕ„ Vivian opadЕ‚a w dГіЕ‚; Vivian skoczyЕ‚a na nogi i pobiegЕ‚a do swoich przyjaciГіЕ‚ek.

Scarlet odwróciła się z mocno walącym sercem i poszła dalej za swoimi psiapsiółkami. Korytarz na powrót zatętnił życiem. Wszyscy zaczęli szeptać, rozchodząc się do klas. Przyjaciółki Scarlet otoczyły ją.

– Mój Boże, jak to zrobiłaś? – spytała Maria z podziwem.

– To było niezwykłe! – powiedziała Jasmin. – Naprawdę pokazałaś, gdzie jej miejsce.

– Nie mogę uwierzyć, że chciała wysmarować cię gumą – powiedziała Becca.

– Dostała za swoje − powiedziała Maria. – Niezły refleks. Sądzę, że teraz dobrze się namyśli, zanim znowu z tobą zadrze.

Ale Scarlet nie poczuła się lepiej. Była raczej pusta, wykończona. I jeszcze bardziej oszołomiona tym, co się z nią dzieje. Z jednej strony, była oczywiście zachwycona, że udało jej się złapać ją zawczasu, stawić jej opór i walczyć o swoje. Ale jednocześnie nie mogła zrozumieć, jak była w stanie zareagować w taki sposób, jak to zrobiła.

Oczy piekły ją jeszcze bardziej, a ból głowy tylko się wzmagał i choć brzmiało to jak szaleństwo, nie potrafiła oprzeć się wrażeniu, że w jakiś sposób się zmienia. I to przeraziło ją bardziej niż cokolwiek innego.

Zadzwonił dzwonek. Tuż, zanim ruszyły do klasy, Scarlet obejrzała się i zobaczyła stojącego niedaleko Blake’a. Stał z kilkoma kolegami. Jeden szturchnął go i Blake odwrócił się i zerknął na nią. Ich spojrzenia splotły się na chwilę. Scarlet próbowała wyczytać coś z jego miny. Miała wielką nadzieję, że odwróci się i podejdzie do niej, da jej szansę.

Ale on nagle odwrГіciЕ‚ siД™ i odszedЕ‚ z kolegami w przeciwnym kierunku.

Scarlet poczuła, jak pęka jej serce. Więc to by było na tyle. Nie był już nią zainteresowany. Co więcej, nawet z nią nie rozmawiał. Nie zauważał jej. I to bolało ją bardziej niż cokolwiek innego. Sądziła, że łączy ich coś prawdziwego i nie mogła zrozumieć, jak to wszystko mogło tak szybko się rozlecieć, jak mógł tak po prostu odejść. Dlaczego nie mógł wykazać się większym zrozumieniem jej – a przynajmniej dać jej szansę wszystko wytłumaczyć.

Nie zaczęły się jeszcze pierwsze zajęcia, a Scarlet już czuła się jak zbity pies. Już zdążyła doświadczyć burzy emocji i zastanawiała się, jak będzie w stanie znieść cały dzień.

– Chodź, nie potrzebujesz go – powiedziała Maria, chwyciwszy Scarlet pod rękę i zaprowadziła ją na pierwszą lekcję. Scarlet przełknęła głośno, wiedząc, że za tymi drzwiami czekał Sage.




ROZDZIAЕЃ SZГ“STY


Na pierwszych zajęciach zebrało się około trzydzieścioro dzieciaków, przepychających się do miejsc siedzących. Ławki ustawiono w trzech równych rzędach po dziesięć w każdym, natomiast z boku stały długie drewniane stoły ze schowanymi pod nimi ławami. Zlustrowała pomieszczenie i z ulgą stwierdziła, że Sage’a nie ma; przynajmniej z tym problemem nie musiała dziś się mierzyć.

– Gdzie on jest? – spytała Maria przybitym tonem. – Jasne, nie przyszedł.

Były to zajęcia z angielskiego, ulubiony przedmiot Scarlet. Zazwyczaj byłaby szczęśliwa, zwłaszcza, że pan Sparrow był jej ulubionym nauczycielem i zwłaszcza, że w tym semestrze omawiali Shakespeare’a i jej ulubioną sztukę: Romea i Julię.

Kiedy jednak osunęła się na miejsce w rzędzie tuż obok Marii, poczuła się przygnębiona. Apatyczna. Nie potrafiła skupić się na Shakespearze. Klasa ucichła, a ona odruchowo wyjęła książki i otępiała wlepiła wzrok w stronę.

– Dziś będzie nieco inaczej – ogłosił pan Sparrow.

Scarlet podniosła wzrok, z radością usłyszawszy jego głos. Mając sporo po trzydziestce i będąc przystojnym, nieco zarośniętym, z przydługimi włosami i silnie zarysowaną szczęką mężczyzną, nie pasował do otoczenia, do szkoły. Wyglądał nieco szykowniej od pozostałych, niczym aktor mający najlepsze lata za sobą. Był zawsze taki szczęśliwy, łatwo wpadał w śmiech i taki uprzejmy dla niej – i pozostałych uczniów. Nigdy nie skwitował jej szorstkim słowem, ani nikogo innego. I zawsze dawał same szóstki. Udawało mu się też sprawić, by najbardziej skomplikowany tekst stawał się łatwy do zrozumienia i by każdy praktycznie ekscytował się czytanym fragmentem. Był też jednym z najbystrzejszych ludzi, jakich kiedykolwiek spotkała – posiadając encyklopedyczną wiedzę na temat świata i klasycznej literatury.

– Co innego jedynie przeczytać sztuki Shakespeare’a – oświadczył z szelmowskim uśmiechem na twarzy. – Co innego odegrać choć jedną z nich – dodał. – W istocie, można by dowodzić, że nie pojmiesz w pełni jego sztuk, aż nie przeczytasz ich na głos – a nawet spróbujesz je odegrać.

Klasa zareagowała chichotem. Dzieciaki zaczęły spoglądać po sobie i szeptać głośno.

– Zgadza się – powiedział. – Dobrze odgadliście. Po dzisiejszej pogadance podzielimy się w grupy, każdy dobierze sobie parę i wyrecytuje tekst na głos razem z partnerem.

W sali rozległy się rozemocjonowane szepty i zdecydowanie wzrósł poziom napięcia. Dzięki temu Scarlet udało się wyrwać z zadumy, zapomnieć na kilka chwil o wszystkich utrapieniach w jej życiu. Praca w parach i odczytanie wersów: czekał ją niezły ubaw.

Nagle otworzyły się drzwi do sali. Scarlet odwróciła się razem z resztą uczniów, by zobaczyć kto to.

Nie mogła uwierzyć. Oto stał w nich, z dumnie wypięta piersią i książką w dłoni, Sage. Miał na sobie wąską, skórzaną marynarkę, czarne skórzane buty, dżinsy znanego domu mody z wielkim, czarnym, skórzanym pasem i ogromną srebrną sprzączką. Ubrany był też w czarną, luźno puszczoną koszulę z wyłogami kołnierza przypinanymi na guziki, pomiędzy którymi widniał mieniący się naszyjnik – wyglądający, jakby został zrobiony z białej platyny – z ogromnym wisiorem po środku. Wyglądało na to, iż zdobiły go rubiny i szafiry i iskrzył się w dziennym świetle.

Pan Sparrow odwrГіciЕ‚ siД™ i spojrzaЕ‚ na niego ze zdumieniem.

– A ty to…?

– Sage – odparł, wręczając mu jakiś świstek. – Przepraszam za spóźnienie. Jestem nowy.

– Zatem jesteś tu mile widziany – odpowiedział pan Sparrow. – Klasa, powitajmy Sage’a i zróbmy miejsce w tyle.

Pan Sparrow odwrГіciЕ‚ siД™ ku tablicy.

– Romeo i Julia. Na początek, porozmawiajmy o genezie tej sztuki…

GЕ‚os nauczyciela ulotniЕ‚ siД™ z gЕ‚owy Scarlet. Jej serce waliЕ‚o mocno, kiedy Sage ruszyЕ‚ miД™dzy rzД™dami. WГіwczas, nagle, uЕ›wiadomiЕ‚a coЕ› sobie: jedyne puste miejsce na sali znajdowaЕ‚o siД™ bezpoЕ›rednio za niД….

O, nie, pomyЕ›laЕ‚a. Nie, kiedy Maria siedzi tuЕј obok.

Kiedy Sage ruszyЕ‚ przejЕ›ciem wzdЕ‚uЕј Е‚awek, mogЕ‚aby przysiД…c, Ејe zauwaЕјyЕ‚a, jak odwrГіciЕ‚ siД™ i spojrzaЕ‚ wprost na niД…. Szybko odwrГіciЕ‚a wzrok, myЕ›lД…c o Marii i nie rozumiejД…c, dlaczego tak siД™ jej przyglД…daЕ‚.

WyczuЕ‚a raczej niЕј zobaczyЕ‚a, Ејe przeszedЕ‚ obok niej, usЕ‚yszaЕ‚a szuranie krzesЕ‚a i poczuЕ‚a, jak usiadЕ‚ za niД…. WyczuwaЕ‚a emanujД…cД… z niego energiД™; byЕ‚a niesamowita.

Nagle, w jej kieszeni zabrzД™czaЕ‚ telefon. Ukradkiem siД™gnД™Е‚a w dГіЕ‚, wysunД™Е‚a odrobinД™ i spojrzaЕ‚a. OczywiЕ›cie. Maria.

RANY, konam.

Scarlet wcisnęła komórkę z powrotem do kieszeni. Nie odwróciła się i nie spojrzała na Marię, nie chcąc nikomu zdradzić, że przesyłają sobie wiadomości. Potem położyła dłonie z powrotem na ławce. Musiała się skoncentrować.

Ale jej telefon zabrzęczał kolejny raz. Nie mogła go zlekceważyć, zwłaszcza, że Maria siedziała tuż obok niej, więc znów sięgnęła po niego.

Halo? Co mam zrobić?

I znów wcisnęła go do kieszeni. Nie chciała wyjść na gbura, ale nie miała pojęcia, co odpowiedzieć i naprawdę nie miała ochoty wdawać się teraz w tę komórkową konwersację. Sytuacja pogarszała się z każdą chwilą i Scarlet pragnęła skupić się na tym, co mówi pan Sparrow, zwłaszcza że dotyczyło to jej ulubionej sztuki.

Ale znowu nie mogła zignorować Marii. Szybko sięgnęła w dół i wystukała jednym palcem.

Nie wiem.

WcisnД™Е‚a wyЕ›lij, po czym wepchnД™Е‚a komГіrkД™ gЕ‚Д™boko do kieszeni, majД…c nadziejД™, Ејe Maria da jej spokГіj.

– Historia Romea i Julii – zaczął pan Sparrow – nie została wymyślona. W rzeczywistości, Shakespeare wykorzystał starą opowieść. Podobnie jak w przypadku pozostałych swoich sztuk, pomysły czerpał z historii. Przetwarzał stare opowieści i dostosowywał je do swojego języka, do czasów, w których żył. Lubimy myśleć, że jest najwspanialszym oryginalnym pisarzem wszech czasów – lecz po prawdzie trafniej byłoby nazywać go największym adaptatorem wszech czasów. Gdyby żył i pisał w obecnych czasach, nie zdobyłby Oscara za najlepszy scenariusz oryginalny – lecz za najlepszy scenariusz adaptowany. Ponieważ żadna z jego opowieści – ani jedna – nie była oryginalna. Wszystkie zostały spisane dużo wcześniej, niektóre wielokrotnie na przestrzeni wieków.

– Niekoniecznie jednak umniejsza to jego umiejętnościom pisarskim. Wszak, wszystko zależy od tego, jak ładnie coś wyrazimy, prawda? Ta sama fabuła opowiedziana przez dwie różne osoby może u pierwszej okazać się nudna, kiedy u drugiej staje się fascynująca. Największą umiejętnością Shakespeare’a była jego zdolność podjęcia czyjegoś tematu i przepisania go własnymi słowami, w zgodzie z czasami, w których żył. Okraszenia go takim pięknem i poezją, że rzeczywiście powoływał go do życia niejako po raz pierwszy. Owszem, był dramaturgiem. Lecz ostatecznie i przede wszystkim, był poetą.

Pan Sparrow zamilkЕ‚ i uniГіsЕ‚ sztukД™ do gГіry.

– W przypadku Romea i Julii opowieść ta znana była już od wieków, zanim Shakespeare położył na niej rękę. Czy ktoś zna jej źródło?

Pan Sparrow rozejrzał się po sali, w której zapanowała głucha cisza. Poczekał kilka sekund, po czym otworzył usta z zamiarem kontynuowania – kiedy nagle zawahał się i spojrzał wprost w kierunku Scarlet.

Jej serce zabiЕ‚o mocno, kiedy pomyЕ›laЕ‚a, Ејe patrzy na niД….

– Ach, nasz nowy nabytek – spytał pan Sparrow. – Proszę, oświeć nas.

Cała klasa odwróciła wzrok i spojrzała w kierunku Scarlet, na Sage’a. Z wielką ulgą uzmysłowiła sobie, że to nie ją wywoływał.

Nie mogła się powstrzymać i również odrobinę się odwróciła, spoglądając za siebie na Sage’a. Zamiast spojrzeć na nauczyciela, co dziwne, kiedy przemówił, patrzył na nią.

– Romeo i Julia powstała na podstawie wiersza Arthura Brooke’a: The Tragicall Historye of Romeus and Iuliet.

– Bardzo dobrze! – powiedział pan Sparrow ze słyszalnym podziwem w głosie. – Będą dodatkowe punkty jeśli wiesz, w którym roku został napisany?

Scarlet byЕ‚a zdumiona. SkД…d Sage o tym wiedziaЕ‚?

– Tysiąc pięćset sześćdziesiątym drugim – odparł Sage bez wahania.

Pan Sparrow wyglД…daЕ‚ na pozytywnie zaskoczonego.

– Zdumiewające! Nigdy jeszcze żaden uczeń tego nie wiedział. Brawo, Sage. Skoro zatem jesteś takim uczonym, oto kolejne, ostatnie pytanie. Nigdy jeszcze nie spotkałem nikogo – nawet wśród swoich kolegów – kto wiedziałby o tym, więc jeśli ty nie będziesz, niech ci nie będzie przykro. Jeśli jednak odpowiesz, na pierwszym teście z góry masz o sto punktów więcej. Gdzie i kiedy po raz pierwszy wystawiono tę sztukę?

Cała klasa odwróciła się i spojrzała na Sage’a. Napięcie sięgnęło zenitu. Scarlet również spojrzała i zauważyła, że Sage uśmiechnął się do niej.

– Uważa się, że została wykonana po raz pierwszy w tysiąc pięćset dziewięćdziesiątym trzecim roku w niewielkim budynku zwanym The Theatre, po przeciwnej stronie Tamizy.

Pan Sparrow wykrzyknД…Е‚ podekscytowany.

– No! No! Sage, dobry jesteś. Jestem pod wrażeniem.




Конец ознакомительного фрагмента.


Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию (https://www.litres.ru/pages/biblio_book/?art=43696407) на ЛитРес.

Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.



Если текст книги отсутствует, перейдите по ссылке

Возможные причины отсутствия книги:
1. Книга снята с продаж по просьбе правообладателя
2. Книга ещё не поступила в продажу и пока недоступна для чтения

Навигация